poniedziałek, 3 marca 2014

Seria I Long way to home Rozdział 1


Chloe
  Odwieczne pytania ''kim jestem, a może czym jestem?'' ''skąd jestem?'' i ''dokąd zmierzam?''.
Często zadawane, lecz odpowiedź zawsze była ta sama ''nie wiem'', lecz cztery lata temu gdy trafiłam to Obozu Jupitera, gdy spotkałam Reyne, która była pretorem Nowego Rzymu, wtedy po raz pierwszy usłyszałam chodź część prawdy o mnie i o tym czym jestem. Nazywam się Chloe Hunt i jestem herosem, czyli człowiekiem pół krwi, pół śmiertelniczką, pół grecką boginią. Po 13 latach przyznała się do mnie moja matka Wenus a raczej Afrodyta, bogini miłości,piękna,kwiatów i pożądania. Czyli wszystkiego w co nie wierzę, w skrócie nie podzielam ideałów mojej matki. Skąd jestem? Nie wiem ale na pewno nie z Obozu Jupitera, jestem inna ,nie pasuje tam, może dlatego że jestem dzieckiem greków a nie rzymian. Wcześniej przebywałam w domu dziecka, wraz z moją przyjaciółką Nilą, córką Posejdona władcy mórz i oceanów, do czasu gdy skończyłyśmy osiem lat. Od tam tej pory co raz częściej napotykamy przeróżne potwory. Teraz zawsze trzymamy się razem, przemierzając Stany Zjednoczone. Po czterech latach spędzonych w obozie znów odchodzimy, tak jak mówiłam Nowy Rzym nigdy nie był moim domem, zawsze czułam się tam obca. Frank drugi pretor wiele nam opowiadał o Grekach, i o Obozie Herosów. Ale czym te miejsce będzie dla nas? A więc dokąd zmierzamy?
Nie wiem, ale wiem że teraz znów się chowamy bo tuż za nami jest Empuza, wampirzyca  mająca ogniste włosy i dwie różne nogi. Więc co teraz? Teraz możemy zrobić jedno, możemy ją wysłać do Tartaru.
Nila
  Kim jestem? Przez 13 lat szukałam na to pytanie odpowiedzi.Jedyne co wiem, to że nazywam się Nila Russo. Sądziłam,ze jestem sama,że nikogo nie mam, gdyż wychowywałam się w domu dziecka z Chloe. Moje życie nigdy nie było spokojne. Widziałam różne dziwne stworzenia, miałam koszmary. Moja przyjaciółka też tak miała. Kiedy dotarłyśmy do Obozu Jupiter, poznałam część prawdy,której się nie spodziewałam. Reyna-pretor Rzymu, powiedziała nam że jesteśmy herosami, pół ludźmi, pół bogami. Opowiedziała nam o obozie i jak wygląda życie w nim. Okazało się później że jestem córką Neptuna, a raczej Posejdona. Rzymianie lekko mówiąc nie przepadają za panem mórz i za jego dziećmi. Więc życie w obozie nie było łatwe, wszyscy albo się mnie bali, albo traktowali mnie bez szacunku. Chloe, córka Afrodyty, ta to miała dobrze, każdy ją lubił i w dodatku była ładna, jak jej boska matka. A ja? W niczym nie przypomniałam ojca, byłam spokojna i chętna do pomocy, kompletne przeciwieństwa Posejdona. Spędziłam w obozie 4 lata. Kiedy usłyszałam w głowie głos ojca odeszłam i wyruszyłam do Obozu Herosów, greckiego odpowiednika obozu Jupiter. Chloe poszła ze mną. "Znajdź Obóz Herosów, tam jest twoje miejsce córko"-to były słowa mojego ojca. Też mi ojciec, 17 lat się mną nie interesował, a teraz każe mi szukać jakiegoś obozu. Ale lepsze to niż Nowy Rzym, nie pasuję do niego. Chociaż nauki które zdobyłam w nim pomogą mi w pokonaniu Empusy, przed którą właśnie się ukrywamy.
Chloe
   Niestety półbogowie śmierdzą.........
 Już przed laty wytłumaczono nam że przed potworami się nie ukryjemy. Każdy heros ma swój specyficzny zapach, więc te obrzydliwe bestie nas wyczuwają. Dlatego Rzymianie uczą że z takiego spotkania cało wychodzi jeden. Teraz miałyśmy problem właśnie tego typu. Ja, Nila i Empuza, i jakoś wcale nie podoba mi się opcja by odpaść na starcie. Nie wiem co zobaczą śmiertelnicy przez Mgłę, ale wolę nie ryzykować że ujrzą jak zabijamy ''biedną'' sklepową. W Los Angeles jakoś rzadko bywałyśmy na przepustkach,  Nowy Rzym nam w zupełności wystarczał, więc nie za bardzo się w nim orientowałyśmy. Nie miałyśmy szans na to by uciekać, Empuza była szybka nawet bardzo szybka. Zaułek, potrzebny nam zaułek. Bogom dzięki, zaplecze sklepu będzie idealne. Szarpnęłam Nile skręcając w stronę tyłów sklepu, po czym prawie wrzuciłam ją do śmietnika, nie za bardzo spodobał jej się mój pomysł, ale innej opcji nie miała.  Stanęłam pod ścianą twarzą w twarz  z wampirzycą:
- Sądzisz że jestem na tyle głupia by tak łatwo mnie zabić.-Mówiąc nerwowo rozglądała wypatrując Nili, powili zmierzała ku bocznej ścianie sklepu. Sądzę że wie o tym że córka Posejdona zamierza zrobić jej plecy, lecz i tak nie była zbyt bystra. Gdy zorientowała się że moja przyjaciółka może być tylko w śmietniku odwróciła się do mnie plecami. Albo była tak głupia albo nie widziała we mnie żadnego zagrożenia, a to był jej największy błąd. Zostało mi już tylko jedno szybkim ruchem wbić jej sztylet między łopatki, a Nila jeszcze  bardzie mi to ułatwiła. Wezwała wodę przez co klapy śmietnika z hukiem się otwarły, wyrzucając ją w powietrze. Zaskoczona całą sytuacją wampirzyca cofnęła się do tyłu wpadając prosto w mój uścisk.
-Tak, sądzę że jesteś tak głupia, może moje rodzeństwo nie przepada za walką, ale ja jestem inna, jestem lepsza.-po tych słowach wbiłam jej sztylet w mostek. Empuza rozsypała się w popiół.
-Dzięki za zbliżenie trzeciego stopnia z czyimś obiadem.- burknęła Nila zdejmując  makaron z ramienia-Musimy jechać na wschód, i raczej najszybsze opcje odpadają.
-Tak, samolot odpada, poruszać się cały czas jednym środkiem transportu nie możemy-zgodziłam się z przyjaciółką, po czym zmrużyłam oczy i wydęłam usta, grymas na twarzy Nili zmienił cię na lekki uśmiech i potaknęła- O tak sądzę że pożyczenie jakiegoś sportowego auta będzie na miejscu.
Znałyśmy się tak długo że nie potrzebowałyśmy słów by wiedzieć co zamierzamy zrobić.
-Yhm, ładnie prosząc nie powinnam mieć z tym problemu.  

Nila
  Czemu to akurat ja musiałam wylądować w śmietniku?! Grrr... Może to był dobry pomysł, ale spotkanie z czyimś obiadem... Fuuu. Po pokonaniu Empusy, ruszyłyśmy „pożyczyć” samochód, bo najszybszy środek transportu, czyli samolot odpada. Jak jest się córką Posejdona to nie należy wzbijać się w powietrze. Udałyśmy się do najbliższej wypożyczalni aut. Znalazłyśmy właściciela i postanowiłyśmy, że Chloe załatwi samochód, bo ja tak troszkę śmierdziałam jeszcze. Moja przyjaciółka podeszła do faceta w średnim wieku i zaczęła te swoje „czary”.
- Dzień dobry panu. Chciałabym wypożyczyć auto.-zaczęła trzepocząc swoimi długimi rzęsami. Mężczyzna, jak każdy inny, uległ jej czaromowie.
-Oczywiście panienko. Sądzę, że ten się spodoba.- i wskazał ręką na czarny sportowy samochód. Nie pytajcie mnie o markę, nie znam się na tym. W tym czasie jak mężczyzna pokazywał Chloe auto, ja poszłam się rozejrzeć i poszukać może coś do jedzenia. Zastanawiałam się nad słowami ojca. O co mu chodziło? Idąc ulicą, czułam że ktoś mnie obserwuje. Sprawdziłam, czy mam przy sobie mój miecz, który jest pod postacią niebieskiej spinki. Jest to prezent od mojego ojca. Szukam jej na głowie. Bogowie, gdzie ona jest? Durne włosy. O mam, znalazłam w końcu. Rozejrzałam się jeszcze raz. „Hmmm, nikogo podejrzanego nie widzę. Może tylko mi się zdawało.”-pomyślała i poszłam przed siebie. I to był mój największy błąd. Skręciłam w jakąś ulicę. Ślepy zaułek. Kurde. Już miałam się odwrócić, gdy ktoś mnie popchnął. Upadłam na brzuch. Szybko się podniosłam i sięgnęłam po spinkę. Po chwili trzymałam w ręku miecz. Spojrzałam na przeciwnika. Przed mną stał wysoki, chudy chłopak o czarnych włosach i takich samych oczach. Wyglądał jak... trup? Tak to określenie jest adekwatne do niego. Chłopak zaatakował pierwszy. Muszę przyznać, że był dobry, nawet bardzo. Broniłam się i atakowałam. Powoli opadałam z sił. Byłam cała oblana potem. Chłopak pchnął mnie i znowu upadłam. Widać było, że chce mnie zabić. Ale po co ? Wiedziałam, że nie uda mi się go pokonać. Postanowiłam użyć mocy dziecka pana mórz. Skupiłam się na jakiejkolwiek wodzie która mnie otacza. Poczułam lekkie mrowienie w palcach. Przeciwnik już unosił miecz, gotowy wykonać ostateczny ruch. Wtedy skierowałam cała wodę na niego. Poleciał kilka metrów od mnie. Nie miałam siły dźwignąć się, ale wiedziałam, że nie na długo powstrzymałam chłopaka. Chwiejnie się podniosłam po czym oparłam się o ścianę. Ciężko dyszałam. Oparłam się plecami i zsunęłam się na ziemię. Nie zauważyłam kiedy czarnowłosy podszedł do mnie. Uniosłam miecz gotowa się bronić. Ale on tylko podał mi rękę. Nieśmiało złapałam ją, a on pociągnął mnie, pomagając mi wstać. Przyjrzałam się mu uważnie.
-Czego chcesz od mnie?-próbowałam brzmieć groźnie.
-Jestem Nico di Angelo. Też jestem herosem. Moim ojcem jest Hades.-przedstawił się.
-No okeej... A ja jestem Nila Russo. Jestem córką ...
-Posejdona. Domyśliłem się po tym jak mnie załatwiłaś-wpadł mi w słowo, po czym uśmiechnął się do mnie.
-Aha, ale nie odpowiedziałeś mi na pytanie dlaczego do cholery chciałeś mnie zabić?!-podniosłam trochę głos. Najczęściej jestem spokojna, ale jak można być spokojnym w takiej sytuacji?
-To wszystko przez ojca. Kazał mi zabić jakiegoś herosa. Chodzi o jakąś przepowiednie. Niestety nie powiedział mi o kogo chodzi. Kiedy cię zobaczyłem, poczułem jakąś wielką moc. Pomyślałem, ze chodzi o ciebie. Ale wiesz co, oszczędzę cię. Ze względu na Percy’ego.
-Kto to Percy? –dopytywałam.
-Dowiesz się kiedyś pewnie. Radzę ci, uważaj bo może ci się coś stać.
-Ktoś jeszcze chce mnie zabić?-zapytałam trochę już wkurzona.
-Oj, uwierz mi, dużo osób. Nawet się nie domyślasz, ile chciałoby zabić kolejne zakazane dziecko Wielkiej Trójki. Popatrzyłam na niego pytającym wzrokiem. Już chciałam zadać kolejne pytanie, ale on zniknął. Jakby wtopił się w cień. Rozejrzałam się wokół siebie lecz nie było śladu po Nico. Poszłam więc po Chloe, zachodząc po drodze do sklepu. Kiedy przyszłam do wypożyczalni z zakupami, córka Afrodyty czekała już przy samochodzie. Zapakowałam torby do bagażnika i usiadłam na miejscu kierowcy.
-Ej, ja chciałam prowadzić!-oburzyła się zielonooka.
-Chciałabym dojechać do Obozu Herosów żywa. A ty czasem mylisz kierunki- odpowiedziałam z uśmiechem.
-Oj, raz czy dwa mi się zdarzyło ''odpłynąć''. No dobra teraz ty prowadzisz, ale później się zmienimy- po tych słowach usiadła na miejscu pasażera. Słońce chyliło się ku zachodowi kiedy wyjeżdżałyśmy z LA. Opowiedziałam Chloe moje spotkanie z Nico. Postanowiłyśmy bardziej uważać, gdzie chodzimy.
         

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz