Remus
Przybyłem do obozu dawno temu czy żałuję, że tu
jestem? Sam nie wiem, raczej nie. Pamiętam dzień kiedy tutaj dotarłem. Przyleciałem
do New York wraz z Pablo i udaliśmy się na wzgórze herosów. Kiedy była u mnie
Nila, powiedziała mi gdzie dokładnie znajduje się obóz. Przyjechałem tam dla
niej, tylko dla niej. Chciałem wyjaśnić wszystko, co było dla mnie niezrozumiałe.
Niestety nie zdążyłem. Żałowałem, że nie powstrzymałem jej wtedy, kiedy wsiadała
na prom, może inaczej potoczyłyby się nasze losy. Tak więc kiedy doszliśmy do
obozu, wszędzie wypatrywałem Nili, ale jej nigdzie nie widziałem. Wszyscy w
obozie mieli przygnębione miny, byli smutni. Zastanawiałem się co się takiego
stało. Nagle zauważyłem Chloe, przyjaciółkę mojej dziewczyny. Podszedłem do
niej wraz z przyjacielem i położyłem jej rękę na ramieniu. Odwróciła się w moją
stronę i zobaczyłem w jej oczach ból, przygnębienie.
-Hej, gdzie jest Nila? – zapytałem się.
Dziewczyna odwróciła wzrok i zacisnęła wargi. Nie wiedziałem o co chodzi. – Coś
z nią nie tak? – popatrzyła na mnie.
-Jesteś Remus, prawda? Chłopak Nili – powiedziała.
-Tak, to mój przyjaciel Pablo – wskazałem ręką
na syna Nike – co jest z Nilą? – byłem lekko zaniepokojony.
-Ona…- zaczęła Chloe – ona nie żyje – powiedziała
patrząc mi prosto w oczy. Otworzyłem szerzej oczy. Nie mogłem w to uwierzyć,
jak ona mogła umrzeć? Córka Afrodyty wszystko nam wyjaśniła, że to była część
przepowiedni. Czemu akurat ona?
-Ale jest pewna nadzieja, że ona jeszcze żyje,
ale bardzo mała, więc musimy iść dalej – mówiąc to poszła przed siebie.
Popatrzyłem na swojego przyjaciela. Położył mi rękę na ramieniu i popatrzył na
mnie tymi swoimi złotymi oczami.
-Przykro mi, ale ona ma racje, trzeba iść dalej
– powiedział i poszliśmy zwiedzać obóz. Przez kilka dni byłem mocno przygnębiony,
ale z każdym dniem było lepiej. A teraz po sześciu latach.... to przykre ale
ona już chyba jest po prostu przyszłością. Była moją pierwszą miłością ale trwała
zdecydowanie za krótko by nie móc iść dalej. I tak właśnie teraz od roku miałem
dziewczynę. Była wysoka, o długich nogach, ciemnych prostych włosach i
niebieskich oczach. Córka Tychę, bogini przypadku, szczęścia. Przyznam że
naprawdę się w niej zakochałem. Właśnie szedłem przez obóz, kiedy ktoś nagle
zasłonił mi oczy dłońmi.
-Zgadnij kto to? – usłyszałem przy uchu. Złapałem
za jej nadgarstki, odwróciłem się i pocałowałem swoją dziewczynę w usta. Kiedy
oddaliłem się od niej, zobaczyłem na jej twarzy uśmiech. Przeszliśmy się po
obozie rozmawiając i śmiejąc się. W sumie to przez ten rok dzięki niej byłem
tak szczęśliwy. Doszliśmy nad zatokę i usiedliśmy przy brzegu. Przed sobą mieliśmy
domki dla starszych obozowiczów. Mieszkałem w jednym z nich. Póki co, sam, Rose
mieszkała jeszcze w obozie. Zapatrzyłem się w wodę, przypomniała mi o pewnej
osobie. Córka Tyche, przytuliła się do mnie, ale ja myślałem zupełnie o kimś
innym. Nie wiem dlaczego w tam tej chwil przypomniało mi się Włoszech, sześć
lat temu, kiedy wszystko układało się jak najlepiej. Rozmyślanie przerwał mi
kolejny atak potworów. Od kilku tygodni wciąż nas atakują. Pobiegłem bronić
obozu, a moja dziewczyna została przy brzegu. Nie interesowała się walką, to
nie było dla niej, tak to tłumaczyła. Wraz z kilkoma obozowiczami odparliśmy
atak. Kiedy wracałem do siebie spotkałem Annabeth która również wracała do
swojego mieszkania ze swoim synkiem. Zamieniliśmy ze sobą kilka słów, na temat
jak się czujemy, co tam słychać no i o ostatnich atakach.
-Mam nadzieję, że Percy niedługo wróci –
powiedziała i udała się do siebie. Ja również poszedłem do swojego domu. Nie
miałem ochoty spotkać się znowu z Rose. Czasem denerwowało mnie w niej ta
bierność i sprawie ataku na obóz. Była przeciwieństwem Nili, która była gotowa
stanąć do walki i nawet zapłacić życiem za kogoś. Kurczę może dlatego że była
mają pierwszą miłością porównałem do niej Rose, ale to nie w porządku. Położyłem
się na łóżku i zacząłem rozmyślać. Percy z Nico udali się do Hadesu jakiś czas
temu, więc niedługo powinni wrócić. Ciekawe co to za broń ma Hades, że dzięki
niej ma obalić Zeusa. Miałem nadzieję, że Percy szybko ją zdobędzie i
przyniesie do obozu. Nazajutrz miałem poznać ową „broń”, której nikt się nie
spodziewał, a w szczególności ja.
Chloe
Czy może
mi ktoś powiedzieć jak można złamać nogę nie docierając na pole bitwy.
Spacerowaliśmy rozmawiając z Loganem po obrzeżach lasu a plaży, gdy przybiegł
do nas jeden z synów Hermesa by powiedzieć że potwory znów za atakowały. Chłopak
pobiegł jeszcze po Remusa, bo oprócz naszej trójki ze starszych herosów byli
jeszcze tylko Clarisse, Jason i Annabeth. Więc ruszyliśmy biegnąc przez las, no
i niestety jak przystało na drzewa muszą mieć korzenie, o które ja musiałam się
potknąć. Moja stopa dziwnie się wykrzywiła, co ja mówię, cała noga aż do kolana
przybrała dziwny kształt.
- Ohoho Demeter dzisiaj nie licz na moje
frytki!- Krzyknęłam wymachując pięścią w niebo odgrażając się bogini. Bo co ja
mogę robić w tak bez sensownej chwili, jeśli nie żartować.
- Ymm to raczej najlepiej nie wygląda.- Rzucił błyskotliwą
uwagę syn Hermesa, kucają obok mnie.
- No co ty kochanieńki, jest okej nogi zawsze
mają taki kształt.- Powiedziałam z ironią, do której on jeż przywykł.
- Zaniosę cię do synów Apolla jest nam bliżej
do nich niż do Willa w Mieście Herosów.
- A potwory? Przydasz się im tam.- Zaprotestowałam,
choć mój protest był irracjonalny.
- Masz rację, a ty po czekasz to aż ktoś po
ciebie przyjdzie albo sama się tam podpełzasz, o albo nie może pomożesz nam
walczyć z potworami, bo czym jest dla ciebie złamana noga w paru miejscach.- On
zdecydowanie za szybko się uczy.- W obozie jest masa herosów a do tego są
jeszcze legitariusze, przecież znasz Clarisse parę potworów posłuży jej jako
chwilka relaksu.
To była
prawda jeśli poznało się bliżej córkę Aresa to była naprawdę fajną osobą, ale
jak przystało na nią i jej rodzeństwo kochali walczyć. Logan zaniósł mnie no do
takiego jakby obozowego szpitala a raczej to w porównaniu do tego co było w mieście
raczej było czymś w rodzaju obozowej pielęgniarki. Nie często zdarzało się, że
ktoś z tego korzystał lecz czasem nie wszystkie rany da się od razu wyleczyć
ambrozją, tak jak złamanie nogi zapewne będzie mi jeszcze doskwierać i zrastać
się przez jakieś trzy dni. Dla tego właśnie były tu tylko dwa pokoje z razem
licząc czterema łóżkami, no i jeszcze było coś w rodzaju, jakby to się nazywało
w normalnym świecie, pokoju zabiegowego, w którym ostatnio zawsze był któryś z
synów Apolla. Niestety akurat tym razem było tu pusto. Logan położył mnie na
podłużnym stole przy jednej ze ścian, po czym podszedł do szafek po drugiej
stronie by wziąć z nich ambrozję. Po za tym miejscem mieli ją tylko ci herosi,
nie licząc starszych, którzy przebywali za obozem. Bo wiecie niestety nie można
jej od tak przyjmować w nadmiernych ilościach.
-Proszę.- Powiedział wręczając mi batonik z
ambrozją.- Pójdę po grupowego siódemki by, no, naprostował ci nogę.
Logan
opuścił pomieszczenie. Pożywienie bogów nie działało natychmiast więc ból stawał
się co raz silniejszy. Dopiero gdy weszła Annabeth zdałam sobie sprawę że o
moment mojego feralnego upadku minęło już ponad dwadzieścia minut.
- Co ci się stało?- Spytała gdy zobaczyła moją
nogę.- Nie wiedziałam cię jak zaatakowały nas te cyklopy.
- Nie bo nawet nie zdążyłam tam dojść, zaczepiłam
się o korzeń gdy biegłam.
- Nie ma to jak złamać nogę biegnąc na ratunek,
no nie?- Annabeth się zaśmiała, ale przerwała to chłopak który właśnie wbiegł.
- Masz nektar albo ambrozję?- Spytał się córki
Ateny.
- Och racja po to tu przeszłam.- Zreflektowała
się, po czym szybko wyjęła z szafki termos i podała chłopakowi który od razu
wybiegł.
- Coś się komuś stało?- Zaniepokojona zwróciłam
się do Annabeth.
- Nie, drobne zadraśnięci- Uspokoiła mnie.- jak
na herosa.
- Rozumiesz coś z tego?- Spytałam już w pełni
poważna. Spojrzała na mnie pytająco choć, jestem pewna że zrozumiała moje
pytanie.- Czterech herosów, ale jakich, ja, Logan i kto? Jaka zmiana? Jakie
przymierze? Co się stało z Nilą i czemu teraz? Czemu po sześciu latach?- Zaczęłam
się gorączkowo wypytywać, a ona podeszła i położyła rękę na moim ramieniu by
mnie uspokoić.
- No wiesz z przepowiedniami jest tam że większość
wychodzi w praniu, no a co do czwórki to jeszcze jest Remus.- Starał się mi choć
troszkę wyjaśnić.
- Chwilka jak to on, dlaczego?
- Nico nam wytłumaczył że to on jest tym
czwartym.- Wyjaśniłam.- Wydaje mi się że jaka zmiana to dowiemy się później, dużo
później, a co do „Przymierze w starym świecie,Tymczasowy
kres przyniesie.”- Gdy wyrecytowała ostatnie dwa wersy zamyśliła się na
chwile.- Myślałam nad tym długo, czytałam wszelkie książki, jakie mogły by mi
pomóc w wyjaśnieniu o jakie przymierze może chodzić, i nic.
- Nic ci nie przeszło do głowy?- Pytałam
dociekliwie, widząc że jest pochłonięta myślami.
- Tylko to co wydarzyło się dwanaście lat wcześniej.-
Ponagliłam ją by mówiła dalej, nie zważając już na swoją nogę i na ból.- W tedy
walczyliśmy z Gają, ale wtedy też Hera pozamieniała przywódców obozów i no noże
z małymi problemami, no ale od tamtej pory współpracujemy z Rzymianami, a
wyprawa wtedy była do Grecji czyli starego świata.
- To by miało sens, tylko przecież i tak nadal
nasze relacje z nimi nie są na pewno idealne, po tym co zrobił Cezar jeszcze
bardziej się pogorszył, od tam tego momentu nie ufamy już w ogóle sobie.
- Dlatego właśnie myślałam że chodziło o Nilę,
przecież na dobrą sprawę wtedy byłyście tak samo Rzymskie co i Greckie, sądziłam
że to będzie ta zmiana, ale tylko się pogorszyło.- Annabeth patrzyła mi w oczy,
kręcąc lekko głową.- Naprawdę nie wiem, nie wiem co stało się z Nilą, co to za
zmiana, dlaczego teraz i co to za broń ma Hades, ale wiem że zaczyna się wojna
i musimy zacząć działać, bo jeśli tego nie zrobimy potem możemy zacząć walczyć
z dwoma wrogami.
- Z dwoma?
- Jest jeszcze Cezar, być może jest po stronie Hadesa,
ale......- Przerwała.- nie wydaje mi się żebe tak było, sądzę że Hades po
prostu czeka na jego ruch, być może nawet ułatwia mu wykonanie go by móc
zaatakować gdy Olimpijczycy będą osłabieni naszymi sporami.
Do
pomieszczenia wszedł James z Loganem. Spojrzałam pytająco jeszcze na Annabeth
bo nie rozumiałam końca jej zdanie. Co nasze wojny mają do Olimpu?
- Nawet nie wiesz jak bardzo jesteśmy im
potrzebni.- Powiedziała kładąc rękę na moim ramieniu, po czym udała się do wyjścia.-
Mam nadzieję, że szybko dojdziesz do siebie, bo może będzie trzeba się wybrać
niedługo na misję.