sobota, 27 września 2014

Rozdział 1

Remus
Przybyłem do obozu dawno temu czy żałuję, że tu jestem? Sam nie wiem, raczej nie. Pamiętam dzień kiedy tutaj dotarłem. Przyleciałem do New York wraz z Pablo i udaliśmy się na wzgórze herosów. Kiedy była u mnie Nila, powiedziała mi gdzie dokładnie znajduje się obóz. Przyjechałem tam dla niej, tylko dla niej. Chciałem wyjaśnić wszystko, co było dla mnie niezrozumiałe. Niestety nie zdążyłem. Żałowałem, że nie powstrzymałem jej wtedy, kiedy wsiadała na prom, może inaczej potoczyłyby się nasze losy. Tak więc kiedy doszliśmy do obozu, wszędzie wypatrywałem Nili, ale jej nigdzie nie widziałem. Wszyscy w obozie mieli przygnębione miny, byli smutni. Zastanawiałem się co się takiego stało. Nagle zauważyłem Chloe, przyjaciółkę mojej dziewczyny. Podszedłem do niej wraz z przyjacielem i położyłem jej rękę na ramieniu. Odwróciła się w moją stronę i zobaczyłem w jej oczach ból, przygnębienie.
-Hej, gdzie jest Nila? – zapytałem się. Dziewczyna odwróciła wzrok i zacisnęła wargi. Nie wiedziałem o co chodzi. – Coś z nią nie tak? – popatrzyła na mnie.
-Jesteś Remus, prawda? Chłopak Nili – powiedziała.
-Tak, to mój przyjaciel Pablo – wskazałem ręką na syna Nike – co jest z Nilą? – byłem lekko zaniepokojony.
-Ona…- zaczęła Chloe – ona nie żyje – powiedziała patrząc mi prosto w oczy. Otworzyłem szerzej oczy. Nie mogłem w to uwierzyć, jak ona mogła umrzeć? Córka Afrodyty wszystko nam wyjaśniła, że to była część przepowiedni. Czemu akurat ona?
-Ale jest pewna nadzieja, że ona jeszcze żyje, ale bardzo mała, więc musimy iść dalej – mówiąc to poszła przed siebie. Popatrzyłem na swojego przyjaciela. Położył mi rękę na ramieniu i popatrzył na mnie tymi swoimi złotymi oczami.
-Przykro mi, ale ona ma racje, trzeba iść dalej – powiedział i poszliśmy zwiedzać obóz. Przez kilka dni byłem mocno przygnębiony, ale z każdym dniem było lepiej. A teraz po sześciu latach.... to przykre ale ona już chyba jest po prostu przyszłością. Była moją pierwszą miłością ale trwała zdecydowanie za krótko by nie móc iść dalej. I tak właśnie teraz od roku miałem dziewczynę. Była wysoka, o długich nogach, ciemnych prostych włosach i niebieskich oczach. Córka Tychę, bogini przypadku, szczęścia. Przyznam że naprawdę się w niej zakochałem. Właśnie szedłem przez obóz, kiedy ktoś nagle zasłonił mi oczy dłońmi.
-Zgadnij kto to? – usłyszałem przy uchu. Złapałem za jej nadgarstki, odwróciłem się i pocałowałem swoją dziewczynę w usta. Kiedy oddaliłem się od niej, zobaczyłem na jej twarzy uśmiech. Przeszliśmy się po obozie rozmawiając i śmiejąc się. W sumie to przez ten rok dzięki niej byłem tak szczęśliwy. Doszliśmy nad zatokę i usiedliśmy przy brzegu. Przed sobą mieliśmy domki dla starszych obozowiczów. Mieszkałem w jednym z nich. Póki co, sam, Rose mieszkała jeszcze w obozie. Zapatrzyłem się w wodę, przypomniała mi o pewnej osobie. Córka Tyche, przytuliła się do mnie, ale ja myślałem zupełnie o kimś innym. Nie wiem dlaczego w tam tej chwil przypomniało mi się Włoszech, sześć lat temu, kiedy wszystko układało się jak najlepiej. Rozmyślanie przerwał mi kolejny atak potworów. Od kilku tygodni wciąż nas atakują. Pobiegłem bronić obozu, a moja dziewczyna została przy brzegu. Nie interesowała się walką, to nie było dla niej, tak to tłumaczyła. Wraz z kilkoma obozowiczami odparliśmy atak. Kiedy wracałem do siebie spotkałem Annabeth która również wracała do swojego mieszkania ze swoim synkiem. Zamieniliśmy ze sobą kilka słów, na temat jak się czujemy, co tam słychać no i o ostatnich atakach.
-Mam nadzieję, że Percy niedługo wróci – powiedziała i udała się do siebie. Ja również poszedłem do swojego domu. Nie miałem ochoty spotkać się znowu z Rose. Czasem denerwowało mnie w niej ta bierność i sprawie ataku na obóz. Była przeciwieństwem Nili, która była gotowa stanąć do walki i nawet zapłacić życiem za kogoś. Kurczę może dlatego że była mają pierwszą miłością porównałem do niej Rose, ale to nie w porządku. Położyłem się na łóżku i zacząłem rozmyślać. Percy z Nico udali się do Hadesu jakiś czas temu, więc niedługo powinni wrócić. Ciekawe co to za broń ma Hades, że dzięki niej ma obalić Zeusa. Miałem nadzieję, że Percy szybko ją zdobędzie i przyniesie do obozu. Nazajutrz miałem poznać ową „broń”, której nikt się nie spodziewał, a w szczególności ja.
Chloe
 Czy może mi ktoś powiedzieć jak można złamać nogę nie docierając na pole bitwy. Spacerowaliśmy rozmawiając z Loganem po obrzeżach lasu a plaży, gdy przybiegł do nas jeden z synów Hermesa by powiedzieć że potwory znów za atakowały. Chłopak pobiegł jeszcze po Remusa, bo oprócz naszej trójki ze starszych herosów byli jeszcze tylko Clarisse, Jason i Annabeth. Więc ruszyliśmy biegnąc przez las, no i niestety jak przystało na drzewa muszą mieć korzenie, o które ja musiałam się potknąć. Moja stopa dziwnie się wykrzywiła, co ja mówię, cała noga aż do kolana przybrała dziwny kształt.
- Ohoho Demeter dzisiaj nie licz na moje frytki!- Krzyknęłam wymachując pięścią w niebo odgrażając się bogini. Bo co ja mogę robić w tak bez sensownej chwili, jeśli nie żartować.
- Ymm to raczej najlepiej nie wygląda.- Rzucił błyskotliwą uwagę syn Hermesa, kucają obok mnie.
- No co ty kochanieńki, jest okej nogi zawsze mają taki kształt.- Powiedziałam z ironią, do której on jeż przywykł.
- Zaniosę cię do synów Apolla jest nam bliżej do nich niż do Willa w Mieście Herosów.
- A potwory? Przydasz się im tam.- Zaprotestowałam, choć mój protest był irracjonalny.
- Masz rację, a ty po czekasz to aż ktoś po ciebie przyjdzie albo sama się tam podpełzasz, o albo nie może pomożesz nam walczyć z potworami, bo czym jest dla ciebie złamana noga w paru miejscach.- On zdecydowanie za szybko się uczy.- W obozie jest masa herosów a do tego są jeszcze legitariusze, przecież znasz Clarisse parę potworów posłuży jej jako chwilka relaksu.
 To była prawda jeśli poznało się bliżej córkę Aresa to była naprawdę fajną osobą, ale jak przystało na nią i jej rodzeństwo kochali walczyć. Logan zaniósł mnie no do takiego jakby obozowego szpitala a raczej to w porównaniu do tego co było w mieście raczej było czymś w rodzaju obozowej pielęgniarki. Nie często zdarzało się, że ktoś z tego korzystał lecz czasem nie wszystkie rany da się od razu wyleczyć ambrozją, tak jak złamanie nogi zapewne będzie mi jeszcze doskwierać i zrastać się przez jakieś trzy dni. Dla tego właśnie były tu tylko dwa pokoje z razem licząc czterema łóżkami, no i jeszcze było coś w rodzaju, jakby to się nazywało w normalnym świecie, pokoju zabiegowego, w którym ostatnio zawsze był któryś z synów Apolla. Niestety akurat tym razem było tu pusto. Logan położył mnie na podłużnym stole przy jednej ze ścian, po czym podszedł do szafek po drugiej stronie by wziąć z nich ambrozję. Po za tym miejscem mieli ją tylko ci herosi, nie licząc starszych, którzy przebywali za obozem. Bo wiecie niestety nie można jej od tak przyjmować w nadmiernych ilościach.
-Proszę.- Powiedział wręczając mi batonik z ambrozją.- Pójdę po grupowego siódemki by, no, naprostował ci nogę.
 Logan opuścił pomieszczenie. Pożywienie bogów nie działało natychmiast więc ból stawał się co raz silniejszy. Dopiero gdy weszła Annabeth zdałam sobie sprawę że o moment mojego feralnego upadku minęło już ponad dwadzieścia minut.
- Co ci się stało?- Spytała gdy zobaczyła moją nogę.- Nie wiedziałam cię jak zaatakowały nas te cyklopy.
- Nie bo nawet nie zdążyłam tam dojść, zaczepiłam się o korzeń gdy biegłam.
- Nie ma to jak złamać nogę biegnąc na ratunek, no nie?- Annabeth się zaśmiała, ale przerwała to chłopak który właśnie wbiegł.
- Masz nektar albo ambrozję?- Spytał się córki Ateny.
- Och racja po to tu przeszłam.- Zreflektowała się, po czym szybko wyjęła z szafki termos i podała chłopakowi który od razu wybiegł.
- Coś się komuś stało?- Zaniepokojona zwróciłam się do Annabeth.
- Nie, drobne zadraśnięci- Uspokoiła mnie.- jak na herosa.
- Rozumiesz coś z tego?- Spytałam już w pełni poważna. Spojrzała na mnie pytająco choć, jestem pewna że zrozumiała moje pytanie.- Czterech herosów, ale jakich, ja, Logan i kto? Jaka zmiana? Jakie przymierze? Co się stało z Nilą i czemu teraz? Czemu po sześciu latach?- Zaczęłam się gorączkowo wypytywać, a ona podeszła i położyła rękę na moim ramieniu by mnie uspokoić.
- No wiesz z przepowiedniami jest tam że większość wychodzi w praniu, no a co do czwórki to jeszcze jest Remus.- Starał się mi choć troszkę wyjaśnić.
- Chwilka jak to on, dlaczego?
- Nico nam wytłumaczył że to on jest tym czwartym.- Wyjaśniłam.- Wydaje mi się że jaka zmiana to dowiemy się później, dużo później, a co do „Przymierze w starym świecie,Tymczasowy kres przyniesie.”- Gdy wyrecytowała ostatnie dwa wersy zamyśliła się na chwile.- Myślałam nad tym długo, czytałam wszelkie książki, jakie mogły by mi pomóc w wyjaśnieniu o jakie przymierze może chodzić, i nic.
- Nic ci nie przeszło do głowy?- Pytałam dociekliwie, widząc że jest pochłonięta myślami.
- Tylko to co wydarzyło się dwanaście lat wcześniej.- Ponagliłam ją by mówiła dalej, nie zważając już na swoją nogę i na ból.- W tedy walczyliśmy z Gają, ale wtedy też Hera pozamieniała przywódców obozów i no noże z małymi problemami, no ale od tamtej pory współpracujemy z Rzymianami, a wyprawa wtedy była do Grecji czyli starego świata.
- To by miało sens, tylko przecież i tak nadal nasze relacje z nimi nie są na pewno idealne, po tym co zrobił Cezar jeszcze bardziej się pogorszył, od tam tego momentu nie ufamy już w ogóle sobie.
- Dlatego właśnie myślałam że chodziło o Nilę, przecież na dobrą sprawę wtedy byłyście tak samo Rzymskie co i Greckie, sądziłam że to będzie ta zmiana, ale tylko się pogorszyło.- Annabeth patrzyła mi w oczy, kręcąc lekko głową.- Naprawdę nie wiem, nie wiem co stało się z Nilą, co to za zmiana, dlaczego teraz i co to za broń ma Hades, ale wiem że zaczyna się wojna i musimy zacząć działać, bo jeśli tego nie zrobimy potem możemy zacząć walczyć z dwoma wrogami.
- Z dwoma?
- Jest jeszcze Cezar, być może jest po stronie Hadesa, ale......- Przerwała.- nie wydaje mi się żebe tak było, sądzę że Hades po prostu czeka na jego ruch, być może nawet ułatwia mu wykonanie go by móc zaatakować gdy Olimpijczycy będą osłabieni naszymi sporami.
 Do pomieszczenia wszedł James z Loganem. Spojrzałam pytająco jeszcze na Annabeth bo nie rozumiałam końca jej zdanie. Co nasze wojny mają do Olimpu?

- Nawet nie wiesz jak bardzo jesteśmy im potrzebni.- Powiedziała kładąc rękę na moim ramieniu, po czym udała się do wyjścia.- Mam nadzieję, że szybko dojdziesz do siebie, bo może będzie trzeba się wybrać niedługo na misję.

niedziela, 7 września 2014

Life is full of suffering and setbacks - prolog


  Minęło już sześć lat od tego feralnego zdarzenia, w którym zginęła Nila, kolejna rocznica przypominająca, że jakby nie było świetnie, normalnie i spokojnie to i tak prędzej czy później przestanie tak być. I właśnie w tym roku było inaczej, bo od paru tygodni w obozie bywało naprawdę niebezpiecznie. Więc choć już z w nim nie mieszkaliśmy z Loganem a po drugiej stronie jeziora Herosów to teraz bywaliśmy w nim codziennie, przez większość dnia. No przynajmniej w moim przypadku tak było, bo on nie miał całych wakacji wolnych od pracy, niestety w śmiertelnym życiu wytłumaczenie, ‘‘ bo cyklopy i inne potwory atakują co raz nasz obóz'' jest przepustką tylko i wyłącznie do psychiatryka. Więc mój biedny narzeczony musi wstawać o piątej, wkładać garnitur i jeździć do NY, gdzie znajduję się Hunter RP, a tam zajmować się reklamą. Choć nie dziś z racji tego, że był weekend. Ale na ogół do pomocy w obozie..... w sumie to ja raczej pomagałam Percy'emu, Annabeth, Leonowi, Jasonowi i oczywiście Piper, z którą właśnie ćwiczyłam szermierkę na arenie. Nie miałyśmy jeszcze zamiary kończyć, ale na przyszedł do nas Logan, mając na rękach rocznego chłopca o brązowych włosach i niebieskich oczach. To oznaczało koniec treningu, moja siostra odłożyła broń i udała się w stronę syna Hermesa by wziąć od niego swojego syna Neytana. Biorąc go na ręce jak zwykle mówiła pieszczotliwie, to jest całkiem normalne o ile mówisz do dziecka...... Niestety Piper czasem się zapominała i zaczynała mówić tak do mnie, oczywiście od razu się poprawiała.
- Dzięki Logan, że się nim zająłeś.- Moja siostra zwróciła się do syna Hermesa.
- Nie ma sprawy, lubię dzieci a mały jest świetny.- pogilgotał Neytana po brzuchu.
- Z pewnością był byś świetnym ojcem.- Powiedziała to uśmiechając się, na co ja tylko przewróciłam oczami. Moja siostra zaczęła się oddalać dodając.- Lecę z nim do domu, czas go położyć.
 Chwyciłam Logana za rękę mówiąc '' Nawet na to nie licz'' i ruszyliśmy by przejść się po obozie. Nasz spacer jak zwykle musiało coś przerwać. W obozie zjawił się Nico i oznajmił, że chce się widzieć z nami wszystkimi i to teraz. Udaliśmy się do wielkiego domu tak jak nam kazano, a z racji tego że byliśmy najbliżej to musieliśmy czekać na resztę. W pomieszczeniu panowała grobowa cisza, czekałam aż syn Hadesa powie cokolwiek, lecz chyba nie miał takiego zamiaru.
- Więc jakiego ciekawego niuska przyniosłeś z podziemia.- Zaczęłam, co raczej nie spodobało się Nicowi.
- Nie teraz.- Odpowiedział, to mi nic nie tłumaczyło, więc posłałam mu pytające spojrzenie.- Nie mam zamiaru wam tego osobno mówić.
 W tym momencie do wielkiego domu weszli pozostali. Zajęli miejsca obok nas przy stole czekając na wyjaśnienie obecnej sytuacji. Syn Hades również podszedł do stołu lecz nie zajął przy nim miejsca.
- Hades znów próbuje przejąć władzę na Olimpie, tym samym stawiając mnie przed wyborem.- Zaczął.- Albo pomogę wam albo jemu.
- Mamy rozumieć, że jeśli nam to mówisz to postanowiłeś grać w naszej drużynie?- Włączył się Leo.
-Coś jest w Hadesie, musi mieć coś co mógłby wykorzystać przeciw Zeusowi. Już nie mogę dowiedzieć się, czym to jest, ale możemy tam wejść i możemy to przejąć.
  Zapadła cisza, okropna cisza, bo wszystkie zmysły mówiły mi jedno, choć było to bez sensu. Decyzja była prosta, została tylko jedna jedyna kwestia, czy Nico na pewno nie pomaga swojemu ojcu.
- Dobrze, - Odezwał się Percy.- Pójdziemy we dwójkę.

poniedziałek, 1 września 2014

LBA

1.Jaka jest twoja ulubiona książka? 
Nila - Znak Ateny oraz Harry Potter i Więzień Azkabanu 
Chloe - Kosogłos i Syn Neptuna

2.Jakie cechy powinien mieć według ciebie prawdziwy przyjaciel? 
Chloe&Nila - szczery ( Nila - w moim przypadku do bólu), nie oceniać, mieć wspólne zainteresowania, lojalny

3. Kto jest twoim idolem?
Chloe - Barbora Špotáková, jeśli mam kogoś wymienić to właśnie ją.
Nila - Podziwiam wiele osób. Na przykład żołnierzy, za ich odwagę i poświęcenie. Cenię również osoby, które bezinteresownie pomagają innym.

4. Kto jest twoim ulubionym bohaterem książkowym?
Nila - Percy, Nico i Huncwoci <3
Chloe - Piper

5. Jaki jest twój ulubiony film?
Nila - W pierścieniu ognia i Dziewczyna w czerwonej pelerynie
Chloe- Hmm Troja, 300 początek imperium.

6.Czym się interesujesz? 
Nila – rysunkiem czasem, podkreślam CZASEM geografią :P
Chloe – lekkoatletyką, dokładniej to rzutem oszczepem ponieważ sama uprawiałam ten sport w przeszłości.
7.Masz jakieś zwierzęta? 
Nila & Chloe – Obydwie mamy po jednym brzydkim, chamskim psie XD

8.Masz rodzeństwo? 
Chloe - Tak dwóch huncwotów.
Nila - starszego brata informatyka.

9.Jakiej muzyki słuchasz? 
Chloe - tego co do ucha wpadnie.
Nila – rapu.

10.Podoba ci się mój blog? 
Tak.

11.Dlaczego piszesz bloga?
Nila - bo Chloe mnie zmusiła.
Chloe - bo lubię pisać i tworzyć dziwne historie.

Dobra, teraz my nominujemy :)
http://percyjackson-i-annabeth-chase-forever.blogspot.com/

http://corkaherosow.blogspot.com/

http://percico-leico-i-inne.blogspot.com/

http://dalsze-losy-herosow.blogspot.com/

http://nowa-misja-herosow.blogspot.com/

A o to nasze pytania :

1 Ile masz lat?

2 Zainteresowanie?

3 Ulubiona postać Ricka Riordana?

4 Czy lubisz Perico? (Bo Nila szuka przyjaciół XD )

5 Jaki powinien powstać paring w Krwi Olimpu?
6 Dlaczego piszesz bloga?

7 Ulubiona książka lub seria?

8 Ulubiony film?

9 Czy jesteś za tym by Rick zrobił paring Perico? (Nie no Nila, serio?) [Tak :)]

10 Ulubiony kolor?

11 Jakie jest twoje najskrytsze marzenie?


















sobota, 9 sierpnia 2014

One shout

zamieszczamy dla was krótkiego one shota :) od września będą zamieszczane następne rozdziały z drugiej serii, mamy nadzieję, że się spodoba


Od przyjazdu Nili mineło 8 miesięcy, a Remusa 4. Od kiedy chłopak trafił do Obozu rzadko rozmawiał z córką Posejdona. Wciąż był na nią zły, że odeszła od niego bez wcześniejszego pożegnania, że go oszukała, że ma chłopaka. Syn Hefajstosa właśnie szedł przez obóz, kiedy usłyszał, że ktoś go woła. Była to Nila. Biegła w jego kierunku i prosiła żeby ten się zatrzymał. On jednak nie zamierzał ułatwiać jej nic. Szedł przed siebie i nie zwracał uwagi na wołania dziewczyny. Nagle obok niego pojawił się wysoki, chudy chłopak o czarnych włosach i tego samego koloru oczach.
-Oj nie ładnie tak olewać dziewczynę. I to taką - odezwał się do Remusa.
-Ją akurat można, Nico - odpowiedział chłopak. W tym czasie dobiegła do nich Nila. Staneła przed nimi, oparła ręce o kolana i próbowała wyrównać oddech. Widać było, że długo biegła. Kiedy już odpoczęła podniosła wzrok na chłopaków.
-Remus, posłuchaj ja ... - zaczeła dziewczyna.
-Nie obchodzi mnie to - przerwał ostro. Nila próbowała kilka razy z nim porozmawiać, ale on wciąż ją spławiał.
-Ale posłuchaj, to przez niego wyjechałam - wskazała ręką na Nica. Remus nie wiedział jak zareagować, patrzył tylko na dziewczynę. Nila miała nadzieję, że chłopak jej uwierzy, może nawet wybaczy i będzie dobrze.  Ten jednak ściągnął brwi i pokręcił głową.
-Czyli to dla niego mnie zostawiłaś? - zapytał się. Dziewczyna przybrała pytający wyraz twarzy.
-Że co? - zdziwiła się córka Pana Mórz. Oczywiście syn Hadesa nie mógł siedzieć cicho, w dodatku kłótnia tych dwóch była mu na rękę. Podszedł do Nili i złapał na pasemko jej włosów zaczynając je przewracać w palcach. Dziewczyna popatrzyła na niego zdezorientowana.
-Wyjaśnij Remusowi wszystko, a ja będę czekał tam gdzie zwykle - powiedział przenosząc wzrok z Nili na chłopaka i pocałował dziewczynę w policzek, która stała w bezruchu nie wiedząc, co zrobić. Kiedy Nico odszedł, Nila odzyskała władze nad ciałem i popatrzyła na syna boga kowali. W jego oczach można było zobaczyć, smutek, żal, gorycz, rozczarowanie i gniew. Popatrzył na nią z wyrzutem i zanim zdąrzyła cokolwiek powiedzieć ubiegł ją.
-Myślałem, że jesteś inna, ale się myliłem- powiedział i poszedł do kuźni, w której spędzał czas, kiedy chciał o czymś pomyśleć. Kiedy doszedł na miejsce zaczął pracować. Na zewnątrz zaczął padać deszcz, co było dziwne, ale chłopak nie zwrócił na to uwagi. Było już późne popołudnie, a on siedział wciąż w kuźni. Myślał o dziewczynie o morskich oczach. Czemu nie może sobie odpuścić, zapomnieć o niej? Ma przecież chłopaka, syna wielkiej trójki i w dodatku jest starszy. Ale coś go zastanawiało, dlaczego jak są parą to nigdy nie widział ich razem? Uświadomił sobie, że jest już kolacja, kiedy zadzwonili w gong. Popatrzył na to, co stworzył. Trzymał w ręku bransoletkę, bardzo cienką z mała muszelką pośrodku. Wsadził ją sobie do kieszeni i wyszedł. Na zewnątrz już nje padało, a wszyscy obozowicze kierowali się do jadalni. Remus usiadł przy stoliku Hefajstosa. Nałożył sobie trochę jedzenia i wrzucił małą cześć do paleniska, w ofierze dla swojego ojca. Kiedy wrócił do stołu zaczął jeść. Przebiegł wzrokiem po wszystkich stolikach. Starsi obozowicze mieli stół na podniesieniu, wszyscy byli w komplecie. Prawie wszystkie stoliki były pełne, prawie wszystkie. Przy stoliku Posejdona, przy którym siedziała zawsze tylko Nila, nie było nikogo. Przeniósł wzrok na stolik Hadesa, gdzie powinien siedzieć Nico, ale też go tam nie zobaczył. Pomyślał, że pewnie są gdzieś razem, patrząc sobie w oczy i całując się, na samą myśl zacisnął dłonie w pięści. Denerwowało go to i to bardzo. Ale czuł pewien niepokój, który nie dawał mu spokoju. ,,Czemu tak zareagowała kiedy dał jej całusa w policzek ?" Musiał ją znaleźć i wszystko wyjaśnić. ,,Ale gdzie ona mogła być". Zauważył, że Percy wychodzi, więc ruszył za nim.
 - Percy, poczekaj.
-O hej Remus, coś się stało?
-Wiesz może gdzie może być Nila ?
- Nie mam pojęcia - wydawał się być zmartwiony.
-To może wiesz gdzie przesiaduje ze swoim chłopakiem?
-Chłopakiem? - zdziwił się Percy - ale ona nie ma żadnego chłopaka.
- A Nico ?
-Nico chciał raz ją zabić, więc wątpię, że byliby razem - powiedział. Przeraziło to Remusa. Podziękował Percy'emu za informacje i pobiegł szukać dziewczyny. Najpierw pobiegł do domku numer trzy, ale nikogo tam nie było. W domku Hadesa też nie. Następnie był przy zatoce, a nawet obszedł cały obóz, ale nigdzie nie znalazł Nili. Zaczął się bardziej denerwować. Przepadła jak kamień w wodę. Wszyscy skończyli już posiłek i szli na ognisko, ale Remus nie zamierzał przerywać poszukiwań. Nagle poczuł zapach bryzy, choć był daleko od wody. Poszedł w kierunku źródła zapachu. Doszedł do wejścia do lasu. Na ścieżce zauważył ślady butów. Niedawno szły tędy dwie osoby. Chłopak rzucił się biegiem w głąb lasu. Towarzyszyło mu tylko wycie wilka, chociaż żadnego tu nie było.

                                                                         ~*~
Nila po spotkaniu z Remusem stała jeszcze chwile w miejscu. Po jej policzkach popłynęło kilka łez. Wytarła je szybko dłonią i poszła się przejść. Doszła nad zatokę i usiadła na brzegu pomostu. Zdjęła czarne trampki i zanurzyła stopy w wodzie. Od razu poczuła przypływ energii. Przez cały czas patrzyła na swoje stopy, ale w końcu podniosła wzrok i zapatrzyła się w horyzont. Oddała się przemyśleniom i nie zauważyła, że ktoś do niej podszedł.
-Ciao bella - usłyszała tuż przy swoim uchu. Aż podskoczyła. Odwróciła głowę i zobaczyła przec sobą roześmianą twarz syna Nike. Przysiadł obok niej i patrzył na nią tymi swoimi złotymi oczami.
- Nie strasz mnie tak Pablo - powiedziała i lekko uderzyła go w ramie. Ten tylko zaczął się śmiać. Nila uśmiechnęła się do niego.
-Ok, obiecuję że już tak nie zrobię. A tak w ogóle to może chcesz pograć w siatkówkę?
-A wiesz co, z chęcią pogram - odpowiedziała. Chłopak wstał i podał jej rękę, którą złapała i zaraz szli już w kierunku boiska.
-Nie chcę być wścibski - zaczął Pablo - ale co jest między tobą a Remusem?
-Sama chciałabym to wiedzieć - westchnęła - od waszego przybycia próbuję mu wytłumaczyć, dlaczego wyjechałam, ale on nawet nie chce słuchać.
-Wiesz, jak popłynęłaś do New York, Remus tak trochę się załamał. No wiesz miał kilka dziewczyn przed tobą - to zrobił przerwę, bo dziewczyna popatrzyła na niego ze złością, ale po chwili westchnęła i zrobiła ruch ręką żeby kontynuował - eee tak więc, miał kiedyś dziewczynę, ale długo z nimi nie wytrzymywał. To albo były za płytkie albo za głupie albo jeszcze coś nie tak. Ale w końcu spotkał ciebie i bum, zakochał się w tobie.
-Ale chyba już się odkochał - powiedziała smutno. Chłopak objął ją ramieniem.
-Jakby się odkochał to by poleciał aż do Stanów? - powiedział podnosząc jedną brew do góry - on jeszcze coś do ciebie czuje, ale boi się przyznać, nie chce chyba znowu cię stracić.
-Mam nadzieję, że się nie mylisz.
-Spokojnie bella, kto by się w tobie nie zakochał - powiedział szczerząc do niej zęby. Dziewczyna też się uśmiechnęła i pocałowała chłopaka w policzek.
-Dzięki, poprawiłeś mi humor.
-Nie ma sprawy, ale lepiej nie mówmy o tym dla Remusa, bo jest, jakby tu ująć, mocno zazdrosny. Po tych słowach oboje zaczeli się śmiać. Kiedy już się uspokoili zauważyli, że są już przy boisku. Zaczęli grać, ale zaraz zaczął padać deszcz i musieli przerwać mecz. Nila nie chciała wracać do domku, a dzięki swojej mocy wcale nie mokła. Przeszła się po całym obozie, ale i tak nudziło się jej. Dochodziła pora kolacji. Zobaczyła Remusa udającego się do pawilonu jadalnego. Nie chciała siedzieć sama przy stoliku Posejdona. Zobaczyła za sobą skraj lasu. Rozejrzała się dookoła czy nikogo nie ma. Na szczęście wszyscy szli na kolacje. Wbiegła do lasu. Chciała jak najdalej uciec od problemów i tego wszystkiego. Ostatnio odkryła, że potrafi zmieniać się, w jakie kolwiek zwierzę. Skupiła się jak najmocniej umiała i tam gdzie przed chwilą była ciemnowłosa dziewczyna, był ciemny wilk o morskich oczach. Biegł ile sił w łapach aż dotarł na polanę. Podszedł na sam środek i usiadł wpatrując się w niebo. Słońce właśnie zaszło i pojawił się księżyc z gwiazdami. Nagle wilk zaczął wyć. W pewnym momencie przestał i nastawił uszy. Nie był sam w lesie i nie chodzi tu o potwory. Zwierzę udało się biegiem w kierunku źródła dźwięku.

                                                                      ~*~
Remus wchodząc do lasu miał tylko jeden cel, znaleźć Nile. Zrozumiał w końcu, czemu wyjechała, znaczy tak myślał. Idąc między drzewami miał nadzieję, że znajdzie ją wcześniej niż Nico. Ruszył biegiem, bo jak się spóźni to będzie źle. Wciąż rozglądał się na boki. W końcu zwolnił bo opadał z sił. Usłyszał nagle trzask gałęzi. Odwrócił się natychmiast, ale nikogo nie zobaczył. Sprawdził czy ma przy sobie miecz i poszedł dalej. Nagle poczuł, że ktoś przycisnął miecz do szyi.
-Kogo my tu mamy? - usłyszał głos - nasz cudowny Romeo.
-Zamknij się Nico - warknął. Nico obszedł chłopaka wciąż trzymając miecz przy jego szyi.
-Uhuhu, jaki waleczny ten nasz Romeo. A gdzie twoja Julia? - zapytał się Remusa. Syn Hefajstosa zacisnął dłonie w pięści.
-Jeżeli coś jej zrobiłeś to nie ręczę za siebie - odpowiedział przez zaciśnięte zęby.
-Oj nie martw się, jeszcze jej nie znalazłem, ale już niedługo. Niestety ty już jej nie zobaczysz żywy - powiedział z udawanym współczuciem. Remus nie miał szans się bronić. Syn Hadesa opuścił lekko miecz i tym razem celował w serce chłopaka. Kiedy miał zadać cios, coś na niego skoczyło i przygniotło do ziemi. Na chłopaku stał ciemny wilk i obnażał kły, powarkując ciągle.
-Złaź ze mnie - warknął Nico - od kiedy tu są wilki - popatrzył w oczy zwierzęcia. Były bardzo dziwne. Miały kolor oceanu, co nie zdarza się u wilków. Zrozumiał, kto go przygniata do ziemi. Uśmiechnął się złowieszczo i próbował wydostać się. Wilk tylko klapnął szczękami tuż przy jego twarzy.
-Myślisz, że w ten sposób go ochronisz? - powiedział do wilka i dźgnął go w bok. Zwierzę zawyło i odsunęło się od chłopaka. Rana nie była mocno głęboka, ale na pewno bolesna. Syn Hadesa wstał i otrzepał się z piachu i liści. Popatrzył na wilka z drwiącym uśmieszkiem. Podszedł bliżej. Z jego miecza kapała krew. Remus był wstrząśnięty tym co zobaczył. W lesie nie było nigdy wilków, ale nie czuł, że ten był potworem. Stwierdził, że jest inny niż wszystkie inne wilki, był piękny i coś go do niego ciągnęło. Kiedy zobaczył, co chce zrobić Nico podbiegł do chłopaka.
-Zostaw tego wilka, nic ci nie zrobił. To tylko zwierzę - odezwał się.
-Oj to nie zwierzę - powiedział Nico patrząc na chłopaka a potem przeniósł wzrok na wilka - i kogo my tu mamy. Witaj Nila. Tam gdzie przed chwilą leżał wilk, siedziała dziewczyna trzymając się za bok. Popatrzyła nienawistnym spojrzeniem na syna Hadesa.
-Zostaw go, przecież chcesz mnie - powiedziała i skrzywiła się z bólu. Czarnowłosy podszedł do niej i złapał ją za brodę tak, że musiała popatrzeć mu w oczy.
-Tak chcę ciebie, ale jego też będę musiał zabić.
-Dotknij jej tylko, a - nie wiedział, co powiedzieć Remus.
-A co? Nic mi nie zrobisz.
-Remus, nie mieszaj się w to, tylko uciekaj - powiedziała Nila patrząc mu w oczy. Nico już nie trzymał jej, więc mogła spokojnie odwracać głowę. Popatrzyła znowu na przeciwnika.
-Myślałam, że nie chcesz mnie już zabić. Że sprzeciwiłeś się swojemu ojcu.
-Tak było, ale teraz chcę zapłacić Percy'emu za Biance. Chcę, żeby poczuł jak to jest stracić siostrę - powiedział. Kątem oka zobaczył, że Remus przygotowuje się do ciosu, więc odepchnął go cieniem i chłopak poleciał gdzieś w krzaki. Wypuścił głośno powietrze i zwrócił znowu wzrok na Nilę.
-To na czym to ja skończyłem? A już wiem, bardzo mi przykro, ale musisz pożegnać się z życiem. Do zobaczenia w Hadesie - powiedział i uniósł miecz. Dziewczyna zamknęła oczy. Chciała jeszcze coś powiedzieć przed śmiercią.
-Remus, wybacz mi - powiedziała.
-Wybaczam - usłyszała w odpowiedzi. Otworzyła oczy i zobaczyła, że Remus stoi nad Niciem celując mieczem w jego pierś, a obok leży duża gałąź. Syn Hefajstosa uderzył nią w przeciwnika zwalając go z nóg. Dziewczyna chciała wstać, ale rana nie pozwoliła jej na to.
-Mówiłem, żebyś jej nie dotykał, ale nie słuchałeś - warknął Remus. Miał jakieś małe gałązki we włosach i liście.
-Nie masz na tyle odwagi, żeby mnie zabić.
-Chcesz się przekonać?
-Ja tam na twoim miejscu zajął się dziewczyną, bo zaraz się wykrwawi - powiedział Nico z uśmiechem na twarzy. Chłopak odwrócił się do Nili. Wyglądała bardzo blado, a obozowy podkoszulek był przesiąknięty krwią. Był rozdarty. Uniósł miecz i zdążył tylko zranić przeciwnika w rękę, bo ten już zmienił się w cień. Podbiegł do Nili. Przyłożył jej rękę na czoło. Jej skóra była chłodna. Popatrzył na plamę krwi na jej ubraniu. Dotknął brzegu koszulki i chciał ją podwinąć, ale w ostatniej chwili zawahał się. Spojrzał jej w oczy.
-Mogę? - zapytał się. Pokiwała twierdząco głową. Podciągnął jej bluzkę i zobaczył ranę. Nie była mocno głęboka, ale strasznie krwawiła. Musiał szybko zatamować krwawienie. Rozejrzał się dookoła szukając czegoś co mogło posłużyć jak opatrunek. Nic nie wpadło mu w oko. Odgarnął włosy ręką i został mu na czole ślad krwi. Dziewczyna jęknęła. Musiał szybko myśleć. Zdjął koszulkę i rozerwał ją. Zrobił z niej prowizoryczny bandaż. Krew szybko przesiąkła przez materiał. Położył rękę blisko rany. Usłyszał, że dziewczyna syknęła z bólu. Podniósł na nią wzrok.
-Przepraszam. Muszę szybko cię zanieść do dzieciaków Apolla, trzeba zdezynfekować ranę - powiedział.
-Remus przepraszam, że uciekłam, ale chciałam cię chronić. Nico powiedział, że jak nie wyjadę to coś ci zrobi - tłumaczyła się cicho.
-Wiem, nie musisz mi się tłumaczyć, najważniejsze, że żyjesz.
-Bardzo chciałam tam zostać z tobą, ale bałam się o ciebie.
-Rozumiem, spokojnie.
-Z nim nie ma żartów, jakby ci się coś stało nie wybaczyłabym tego sobie, ja ... - dalej tłumaczyła się Nila i mówiłaby dłużej gdyby nie Remus, który zamknął jej usta pocałunkiem. Ujął jej twarz w dłonie i mocniej przycisnął swoje wargi do jej. Dziewczyna położyła dłonie na jego nagiej klatce piersiowej. Mimo że był marzec i było chłodno jego skóra była ciepła. Chłopak nagle poczuł, że na mokrą nogawkę. Sięgnął w tamtym kierunku ręką i poczuł wodę. Nabrał trochę w dłoń. Odsunął się od Nili, co nie bardzo jej się spodobało. Odkrył trochę ranę i polał ją wodą. Tak jak się spodziewał, krwawienie ustało a rana prawie się zabliźniła. Podniósł wzrok na dziewczynę i uśmiechnął się. Dziewczyna również uśmiechnęła się i pocałowała chłopaka w usta. Remus podniósł dziewczynę i oparł ja o drzewo. Trzymał ją wysoko, tak, że jej stopy nie dotykały ziemi. Złapała się nimi o biodra chłopaka. Patrzyli sobie w oczy nic nie mówiąc. W końcu ciszę przerwała brunetka.
-Kocham cię - szepnęła.
-Ja ciebie też - i pocałował ją delikatnie. Zaraz po tym wyszli z lasu. Remus odprowadził dziewczynę do jej domku. Przy drzwiach przypomniał coś sobie. Wyjął z kieszeni bransoletkę i wręczył go Nili. Bardzo jej się spodobała.

piątek, 20 czerwca 2014

Epilog



Epilog
 Rozmawiałam z synem Posejdona o spaleniu całunów gdy przybiegł do nas Will by powiedzieć że Annabeth się wreszcie obudziła. Ruszyliśmy tam biegiem, ponieważ ja wiedziałam że ona musi wiedzieć kto jest zdrajcą a Percy raczej ze względu że chciał ją po prostu zobaczyć. Po chwili byliśmy już na miejscu gdzie leżała dziewczyna. Córka Ateny nie wyglądała zbyt dobrze a była przytomna, gdy zobaczyła swojego chłopaka podniosła się do pozycji pół leżącej. Percy chyba chciał się zapytać najpierw jak się czujesz czy coś w tym rodzaju ale ja byłam pierwsza.
- Kto jest zdrajcą?- Wydyszałam, zmęczona biegiem.- Znaczy kto cię zaatakował w bitwie?
Dziewczyna przeniosła wzrok ze swojego chłopaka na mnie, po czym przez chwilę panował cisza. Syn Posejdona również wyczekiwał odpowiedzi, może to nie jest odpowiednia chwila ale jeśli rozejdzie się że Annabeth się obudziła on zdąży uciec.
- Cezar, syn Ceres.- Powiedziała krótko, a ja nie potrzebowała niczego więcej. Ruszyłam przed siebie do domku gdzie zatrzymali się Rzymianie.
  Gdy tam wbiegłam zastałam tylko parę osób, w tym augur. Wszyscy patrzyli się na mnie ze zdziwieniem, a ja zadałam krótkie pytanie.
- Gdzie jest Cezar?
- Co!?- Zapytał ze zdziwieniem Dakota.
- Poszedł w stronę Wzgórza Herosów.- Odpowiedział mi ze stoickim spokojem Oktawian, który nawet nie oderwał się od swojego dotychczasowego zajęcia.
  Wybiegłam ruszając w stronę podanego miejsca. Biegłam jak najszybciej potrafiłam, byłam na tyle zdeterminowana że dotarcie na wzgórze zajęło mi chwilę, nawet na moment nie zwalniałam. Było widać z niego cały obóz, w taki sposób go nie wypatrzę ruszyłam w dół zbocza. Nigdzie go już nie było obiegłam całe Wzgórze Herosów i nic. Tylko część osób zostało powiadomionych o tym że to Rzymianin jednak jest zdrajcą, by nie wywołać zamieszania, a reszcie wytłumaczono że jest dezerterem. Powiedziałam że przeszukałam już całe wzgórze i że go nie znalazłam, Frank wysłał jeszcze na wszelki wypadek dwa patrole, by sprawdziły las jeszcze raz, ale to również nic nie dało.
Nastał wieczór i bezsenna noc, a po niej poranek równie ciężkiego dnia. Nie pojawiłam się na śniadaniu ani na żadnych zajęciach. Siedziałam sobie na arenie rozmyślając o tym wszystkim. Mamy dwie przepowiednie i obydwie w mniejszym większym stopniu zostały spełnione. Zdrajcę mamy, Cezar, burzyciel to raczej Malka inne opcji chyba nie ma, jest również wzmianka o Hadesie ale o nim raczej nic na razie nie było słychać no i o trudnej decyzji Nica tym bardziej. Krew została przelana i obietnica również został dotrzymana, Malka i Nila zginęły a ich ciała spoczywały w piwnicy wielkiego domu czekając na dzisiejszy wieczór. Którego to mieliśmy spalić całuny by ich dusze mogły stanąć przed sądem w Hadesie. Zastało mnie już południe, gdy przyszedł po mnie Logan by powiedzieć że czeka już na nas Percy. Mieliśmy przygotować ciała do spalenia czyli po prostu zanieść sukna którymi miały być przykryte. Cieszyłam się że poszedł ze mną syn Hermesa, na pewno jest mi teraz potrzebny. Weszliśmy do wielkiego domu i udaliśmy się w stronę schodów prowadzących w dół, na których końcu był krótki korytarz zakończony drzwiami. Przeszył mnie dreszcz, było to dosyć zimną a do tego sama myśl tych wszystkich ciał które tu niegdyś spoczywały a teraz i mojej przyjaciółki przyprawiła mnie o gęsią skórkę. Percy o tworzył kluczami drzwi które były zamknięte na trzy zamki. Powiedział mi że wcześniej tylko Chiron miał te klucze a teraz tylko on i starsi obozowi mieli do nich dostęp, ale gdy po wejściu ujrzeliśmy dwa puste stoły na których powinny spoczywać Nila z Malką, nie byłam już tego tak pewna. Zostawiłam Logan i Percy'ego udając się na Wzgórze Herosów. To wszystko kłębiło się w mojej głowie, nie wiedziałam co o tym myśleć. Najgorszym w tym wszystkim była zgubna nadzieja, która się teraz we mnie tliła. Tylko Hades mógł zrobić coś takiego bo tylko to wtedy miało by sens, więc teraz zostało dowiedzieć jaki wybór postawił swojemu synowi.
  Nagle poczułam na swoim ramieniu dłoń, szybko poderwałam się na nogi. Stałam przed dwójką chłopaków,  w tym jednego już kiedyś widziałam, w swoim śnie. Szczęka mi opadła, w tym momencie to wszystko mnie zbyt przytłoczyło. Do swojej listy spraw do zrobienia musiałam dopisać powiedzenie Giuseppowi Nili że jego dziewczyna zginęła trzy dni temu, pocieszeniem mogło być to że jej ciało wyparowało więc jest niewielka szansa że Hades tylko się z nami bawi i jego dziewczyna może jeszcze gdzieś żyje.                                    

Rozdział 16



Rozdział 16
Nila
Percy oprowadził mnie po obozie. Strasznie mi się podobał. Atmosfera była zupełnie inna niż w Obozie Jupiter. Nie było aż takiej dyscypliny. I to co mnie najbardziej zaskoczyło to to że Grecy inaczej odnoszą się do dzieci Posejdona. Wszyscy uśmiechali się do mnie, witali mnie, bez żadnych złośliwych komentarzy. Uświadomiłam sobie, że nic nie jadłam, więc udałam się z bratem na późną dość kolacje. Oczywiście złożyłam wcześniej ofiarę z pożywienia. Była dla mojego ojca, w której przepraszałam za swoje zachowanie. Wszyscy zjedli wcześniej i tylko ja i Percy byliśmy przy stole. Zauważyłam że nie widzę już zachodzącego słońca tylko gwiazdy na niebie. Byłam już trochę zmęczona i mój brat też, więc udaliśmy się do domku numer trzy. Nie wyróżniał się niczym specjalnym, był koloru szarego, gdzieniegdzie można było zauważyć muszelki. W środku stały łóżka dla dzieci Posejdona. Wszystkie poza jednym wyglądały jakby nigdy nie były używane, tak też oczywiście było. Przy jednym z łóżek stał mały stolik, na którym były ramki ze zdjęciami, jakieś kartki i inne duperele. To zapewne należało do mojego brata.
-Rozgość się, masz do wyboru kilka łóżek. Do tej pory mieszkałem sam, więc cieszę się z towarzystwa, nawet jeżeli jest to młodsza siostra - powiedział syn Posejdona. Poczułam się w pewnym sensie urażona i spojrzałam na niego z wyrzutem. Ten poczochrał mnie po głowie jak psa, jakbym nie miała już problemów z ułożeniem włosów.
-Żartowałem - powiedział z uśmiechem i wszedł do domku. Wybrałam łóżko, z którego miałam widok na zatokę. Rozpakowałam się, ubrania schowałam do szafy, a zdjęcia przykleiłam na ścianie nad łóżkiem. Spojrzałam na twarz Remusa. Bardzo za nim tęskniłam, ale to dla jego dobra. Miałam nadzieję, że Nico mu nic nie zrobił. Percy powiedział, że idzie do Annabeth i zaraz przyjdzie. Nie zauważyłam nawet kiedy ktoś wszedł do mojego domku. Wciąż patrzyłam na zdjęcie.
-No Nila, niezły jest - powiedziała Chloe, szczerząc się do mnie - a ja myślałam że nikogo tam nie znalazłaś.
-Weź przestań - powiedziałam smutno i usiadłam na łóżku. Chloe poszła w moje ślady. Wciąż się do mnie uśmiechała, a ja unikałam jej wzroku.
-No opowiadaj mi o tym swoim nowym chłopaku - zaczęła moja przyjaciółka.
-To nie mój chłopak, tylko ... przyjaciel - powiedziałam, ale mało wiarygodnie. Córka Afrodyty przekręciła oczami.
- A to tak się to teraz nazywa.
-Oj przestań, bo nic ci nie powiem.
-Oj dobra, zamieniam się w słuch - powiedziała. Zaczęłam jej opowiadać o tym jak spotkałam Remusa, o balu i całej reszcie. Kiedy powiedziałam o pocałunku, wytrzeszczyła na mnie oczy.
-No co ? - powiedziałam z lekkim oburzeniem. Chloe nagle wybuchła śmiechem. Żeby ją uspokić walnęłam ją poduszką w głowę. Prawie nic to nie dało, tylko tyle że podniosła na mnie wzrok.
-Ty mówisz serio ? - zapytała trzymając się za brzuch.
-A idź ty, niepotrzebnie ci to wszystko opowiadałam - wstałam i podeszłam do okna. Moja przyjaciółka staneła obok mnie.
-Oj dobra, przepraszam - powiedziała wciąż się szczerząc.
-Okej, nic się nie stało - powiedziałam z kamienną twarzą. Coś przeczuwałam, ale nie było to nic dobrego, ani przyjemnego. Chloe spojrzała na mnie niepewnie.
-Co jest?
-Nic, ale coś się wydarzy. Nie wiem co, ani kiedy, ale wiem że nie będzie to przyjemne.
-I właśnie takim optymistycznym akcentem, kończymy dzień. Super Nila. Dobra ja lecę do siebie, dobranoc- i wyszła mijając w drzwiach Percy'ego. Usiadłam z powrotem na łóżku.
-No to może teraz ty opowiesz coś o sobie - wymusiłam uśmiech. Mój brat również usiadł na moim łóżku i zaczął opowiadać. Musiałam przyznać, że był najdzielniejszym herosem jakiego znałam. Powiedział również jak wygląda życie w obozie. Zaczynałam być senna, cała adrenalina ze mnie zeszła i co raz ziewałam. Percy zrozumiał że jestem już zmęczona.
-To na dzisiaj tyle. Jutro jeszcze pogadamy, bo raczej nigdzie już się nie wybierasz. Jakbyś miała jakieś problemy to wal śmiało - powiedział z uśmiechem na twarzy i poczochrał znowu mnie po głowie. Poszłam do łazienki, umyłam się i walnęłam się na łóżko. Było o wiele wygodniejsze niż w Rzymie. Spojrzałam ostatni raz na zdjęcia i zamknęłam oczy. To co mi się śniło, przeraziło mnie i to jak. We śnie, a może raczej w koszmarze. Stałam na skraju obozu, przy sośnie. Przed mną szedł ogromny tłum. Byli w nim przeróżne potwory, herosi, a na czele stała Malka. Uśmiechała się, pewna siebie.
- Widzisz do czego doprowadziłaś? - zwróciła się do mnie - przyłączycie się po dobroci, czy będę musiała użyć siły?
-Nigdy się nie przyłączymy - powiedziałam stanowczo. Uśmiech dziewczyny zmienił się w grymas.
-W takim razie wszyscy zginiecie - wycedziła przez zęby i natarła na mnie z mieczem. Nie zdążyłam odskoczyć i wbiła mi go prosto w brzuch. Podniosłam wzrok na nią. Na jej twarzy malowało się sztuczne współczucie.
-To nie musiało się tak się skończyć. Radzę ci mieć się na baczności, zaraz się spotkamy - powiedziała, a ja obudziłam się. Byłam cała spocona, serce biło mi o wiele za szybko. Wyjrzałam przez okno. Właśnie wschodziło słońce. Musiałam szybko obudzić Percy'ego. Podeszłam do jego łóżka i potrząsnęłam nim. Otworzył oczy i spojrzał na mnie nieprzytomnie.
-Co ? - powiedział zaspany, ziewając.
-Musimy szybko zwołać naradę, muszę wam coś powiedzieć.
-A co jest takiego ważnego, że budzisz mnie o świcie?
-Ktoś zaatakuje obóz, i to nawet dziś - powiedziałam i poszłam się przebrać. Mój brat zrobił to samo i poszedł po resztę. Po jakiś 20 min siedzieliśmy przy stole w Wielkim Domu. Wszyscy byli zwarci i gotowi. Patrzyli na mnie, aż coś powiem.
-Kiedy byłam we Włoszech, spotkałam córkę Eris, Malkę. Poznałam ją jeszcze w Stanach, wtedy wydawała mi się kimś innym niż była w rzeczywistości. Próbowała mnie namówić do przyłączenia się do jej grupy w celu obalenia rządzących nami bogów. Nie chciałam tego zrobić i próbowałam zmienić jej poglądy. Niestety nie udało mi się i pokłóciłyśmy. A teraz ona idzie do obozu po to aby poszerzyć swoją armię, albo jak ktoś nie zechce to go zabić - skończyłam swój monolog. Nikt nie przerywał mi kiedy mówiłam, a teraz zapadła grobowa cisza. Każdy nad czymś gorączkowo myślał. Pierwszy odezwał się Leo.
- Damy radę obronić obóz, już nie takie rzeczy robiliśmy.
- Też prawda, poradzimy sobie - powiedziała Hazel. Wszyscy zgodzili się z nimi. Postanowiliśmy, że przekażemy tą wiadomość jeszcze przed śniadaniem, żeby reszta obozowiczów była gotowa do walki. Tak właśnie uczyniliśmy. Po posiłku, każdy uzbroił się w broń i zbroję. Ja zostałam przy swoim mieczu, ale nie zostało mi już zbroi.
-no trudno - pomyślałam. Wszyscy ustawiliśmy się przy wejściu do obozu. Najpierw stały dzieci Aresa i Hefajstosa. Potem Ateny. Na drzewach stali łucznicy od Apolla. Dzieci Afrodyty stały na uboczu. No oprócz Chloe. Reszta domków była poustawiana w różnych innych miejscach. Stałam za domkiem Ateny. Nagle podszedł do mnie Percy. Zobaczył że mam zmartwiony wyraz twarzy.
-Spokojnie, poradzimy sobie - powiedział uspokajająco, a ja pokiwałam głową. Nie byłam tego taka pewna. W pewnym momencie zauważyłam ich. Przed mną stali herosi, którzy byli kiedyś moimi przyjaciółmi, potwory, które kiedyś pokonałam i te których nie znałam. Na czele stała Malka. Uśmiechała się patrząc na naszą obronę. Nikt jeszcze nie zaatakował, ale wszyscy trzymali ręce na broni.
- Wasz opór jest bezsensowny - zaczęła córka Eris - nie chcemy nikogo zabijać, tylko zaproponować pewną propozycje. Złączmy siły i obalmy rządy naszych matek i ojców. Nie zasługują, aby nadal panować nad światem. Więc jak, ktoś chętny? - powiedziała. Nikt nie wyszedł przed szereg. Wkurzyło to wyraźnie dziewczynę, bo uśmiech zmienił się w grymas.
- Jak nie chcecie po dobroci to będzie inaczej. Kto jest na tyle odważny, aby stanąć ze mną do walki ? - zwróciła się do tłumu. Zobaczyłam że Percy napina mięśnie i najwyraźniej chce z nią walczyć. Zauważyłam że do walki są gotowi inni starsi obozowi i nawet Chloe. Zazdrościłam im odwagi. Wtedy zrozumiałam sens przepowiedni. Percy już miał się ruszyć, ale ja byłam szybsza. Przepchnełam się przez obozowiczów. Mój brat próbował mnie zatrzymać, ale ja nie zwracałam na nikogo uwagi tylko szłam w kierunku Malki. Kiedy stanęłam naprzeciwko niej, uśmiechnęła się kpiąco.
- I ty niby chcesz mnie pokonać?
-Tak - powiedziałam oschle i zaatakowałam. Dziewczyna szybko odparowała cios i sama zaatakowała. Walczyłyśmy dość długo, miałyśmy dość wyrównane szanse. W pewnym momencie, Malkę coś rozproszyło a ja wykorzystałam tą okazję. Popchnęłam ją i upadła na plecy. Zdążyła tylko złapać miecz. Stanęłam nad nią z wymierzonym mieczem w jej serce. Patrzyłam na nią i czułam pewne zwycięstwo. Popatrzyła na mnie.
- Nie masz na tyle odwagi i siły, aby mnie zabić - powiedziała. Miała racje.
- Nie wiesz do czego jestem zdolna. Zabiję cię i już nie będziesz miała szans obalić bogów.
- Może i zginę - powiedziała z uśmiechem na twarzy i zacisnęła mocniej rękę na mieczu - ale ty razem ze mną- mówiąc to podniosła miecz wbijając mi go w brzuch, również nadziewając się na moje ostrze. Poczułam straszny ból. Odsunęłam się, zostawiając martwą dziewczynę. Ból był tak silny, że nie potrafiłam go opisać. Popatrzyłam na ranę. Tam gdzie było przed chwilą ostrze, na obozowej koszulce była dziura, a materiał szybko przesiąkała krew. W uszach mi dzwoniło. Słyszałam krzyki, szlochanie obozowiczów. Nie miałam już siły stać na nogach i upadłabym gdyby nie Chloe. Podbiegła do mnie w ostatniej chwili i złapała mnie. Położyła moją głowę na swoich kolanach. Popatrzyłam na moją przyjaciółkę. Zobaczyłam w jej oczach strach i ... łzy. Po raz pierwszy widziałam jak płacze. Nie wiedziałam co czuje patrząc na umierającą przyjaciółkę. Zobaczyłam, że przybiegł do mnie jeszcze Percy i inni. Chciałam, chociaż w ostatnich swoich chwilach pocieszyć Chloe.
-Chloe, wiesz co? - powiedziałam szeptem, bo opadłam już z sił. Mój koniec był bliski.
-Co? - zapytała się powstrzymując łzy.
- To ściema, nie ma żadnego światełka - powiedziałam uśmiechając się blado. Moja przyjaciółka lekko uniosła kąciki warg.
- Nie umrzesz, uratuję cię tak jak ty mnie - powiedziała. Obie wiedziałyśmy że nie mam żadnych szans na przeżycie. Rana była za duża.
-Przepraszam - to były moje ostatnie słowa. Spojrzałam na niebo. Było bezchmurne. Nie czułam już żadnego bólu. Świat zaczął mi wirować, a moją ostatnią myślą było, że fajnie było by się dostać na Pola Elizejskie.