piątek, 20 czerwca 2014

Epilog



Epilog
 Rozmawiałam z synem Posejdona o spaleniu całunów gdy przybiegł do nas Will by powiedzieć że Annabeth się wreszcie obudziła. Ruszyliśmy tam biegiem, ponieważ ja wiedziałam że ona musi wiedzieć kto jest zdrajcą a Percy raczej ze względu że chciał ją po prostu zobaczyć. Po chwili byliśmy już na miejscu gdzie leżała dziewczyna. Córka Ateny nie wyglądała zbyt dobrze a była przytomna, gdy zobaczyła swojego chłopaka podniosła się do pozycji pół leżącej. Percy chyba chciał się zapytać najpierw jak się czujesz czy coś w tym rodzaju ale ja byłam pierwsza.
- Kto jest zdrajcą?- Wydyszałam, zmęczona biegiem.- Znaczy kto cię zaatakował w bitwie?
Dziewczyna przeniosła wzrok ze swojego chłopaka na mnie, po czym przez chwilę panował cisza. Syn Posejdona również wyczekiwał odpowiedzi, może to nie jest odpowiednia chwila ale jeśli rozejdzie się że Annabeth się obudziła on zdąży uciec.
- Cezar, syn Ceres.- Powiedziała krótko, a ja nie potrzebowała niczego więcej. Ruszyłam przed siebie do domku gdzie zatrzymali się Rzymianie.
  Gdy tam wbiegłam zastałam tylko parę osób, w tym augur. Wszyscy patrzyli się na mnie ze zdziwieniem, a ja zadałam krótkie pytanie.
- Gdzie jest Cezar?
- Co!?- Zapytał ze zdziwieniem Dakota.
- Poszedł w stronę Wzgórza Herosów.- Odpowiedział mi ze stoickim spokojem Oktawian, który nawet nie oderwał się od swojego dotychczasowego zajęcia.
  Wybiegłam ruszając w stronę podanego miejsca. Biegłam jak najszybciej potrafiłam, byłam na tyle zdeterminowana że dotarcie na wzgórze zajęło mi chwilę, nawet na moment nie zwalniałam. Było widać z niego cały obóz, w taki sposób go nie wypatrzę ruszyłam w dół zbocza. Nigdzie go już nie było obiegłam całe Wzgórze Herosów i nic. Tylko część osób zostało powiadomionych o tym że to Rzymianin jednak jest zdrajcą, by nie wywołać zamieszania, a reszcie wytłumaczono że jest dezerterem. Powiedziałam że przeszukałam już całe wzgórze i że go nie znalazłam, Frank wysłał jeszcze na wszelki wypadek dwa patrole, by sprawdziły las jeszcze raz, ale to również nic nie dało.
Nastał wieczór i bezsenna noc, a po niej poranek równie ciężkiego dnia. Nie pojawiłam się na śniadaniu ani na żadnych zajęciach. Siedziałam sobie na arenie rozmyślając o tym wszystkim. Mamy dwie przepowiednie i obydwie w mniejszym większym stopniu zostały spełnione. Zdrajcę mamy, Cezar, burzyciel to raczej Malka inne opcji chyba nie ma, jest również wzmianka o Hadesie ale o nim raczej nic na razie nie było słychać no i o trudnej decyzji Nica tym bardziej. Krew została przelana i obietnica również został dotrzymana, Malka i Nila zginęły a ich ciała spoczywały w piwnicy wielkiego domu czekając na dzisiejszy wieczór. Którego to mieliśmy spalić całuny by ich dusze mogły stanąć przed sądem w Hadesie. Zastało mnie już południe, gdy przyszedł po mnie Logan by powiedzieć że czeka już na nas Percy. Mieliśmy przygotować ciała do spalenia czyli po prostu zanieść sukna którymi miały być przykryte. Cieszyłam się że poszedł ze mną syn Hermesa, na pewno jest mi teraz potrzebny. Weszliśmy do wielkiego domu i udaliśmy się w stronę schodów prowadzących w dół, na których końcu był krótki korytarz zakończony drzwiami. Przeszył mnie dreszcz, było to dosyć zimną a do tego sama myśl tych wszystkich ciał które tu niegdyś spoczywały a teraz i mojej przyjaciółki przyprawiła mnie o gęsią skórkę. Percy o tworzył kluczami drzwi które były zamknięte na trzy zamki. Powiedział mi że wcześniej tylko Chiron miał te klucze a teraz tylko on i starsi obozowi mieli do nich dostęp, ale gdy po wejściu ujrzeliśmy dwa puste stoły na których powinny spoczywać Nila z Malką, nie byłam już tego tak pewna. Zostawiłam Logan i Percy'ego udając się na Wzgórze Herosów. To wszystko kłębiło się w mojej głowie, nie wiedziałam co o tym myśleć. Najgorszym w tym wszystkim była zgubna nadzieja, która się teraz we mnie tliła. Tylko Hades mógł zrobić coś takiego bo tylko to wtedy miało by sens, więc teraz zostało dowiedzieć jaki wybór postawił swojemu synowi.
  Nagle poczułam na swoim ramieniu dłoń, szybko poderwałam się na nogi. Stałam przed dwójką chłopaków,  w tym jednego już kiedyś widziałam, w swoim śnie. Szczęka mi opadła, w tym momencie to wszystko mnie zbyt przytłoczyło. Do swojej listy spraw do zrobienia musiałam dopisać powiedzenie Giuseppowi Nili że jego dziewczyna zginęła trzy dni temu, pocieszeniem mogło być to że jej ciało wyparowało więc jest niewielka szansa że Hades tylko się z nami bawi i jego dziewczyna może jeszcze gdzieś żyje.                                    

Rozdział 16



Rozdział 16
Nila
Percy oprowadził mnie po obozie. Strasznie mi się podobał. Atmosfera była zupełnie inna niż w Obozie Jupiter. Nie było aż takiej dyscypliny. I to co mnie najbardziej zaskoczyło to to że Grecy inaczej odnoszą się do dzieci Posejdona. Wszyscy uśmiechali się do mnie, witali mnie, bez żadnych złośliwych komentarzy. Uświadomiłam sobie, że nic nie jadłam, więc udałam się z bratem na późną dość kolacje. Oczywiście złożyłam wcześniej ofiarę z pożywienia. Była dla mojego ojca, w której przepraszałam za swoje zachowanie. Wszyscy zjedli wcześniej i tylko ja i Percy byliśmy przy stole. Zauważyłam że nie widzę już zachodzącego słońca tylko gwiazdy na niebie. Byłam już trochę zmęczona i mój brat też, więc udaliśmy się do domku numer trzy. Nie wyróżniał się niczym specjalnym, był koloru szarego, gdzieniegdzie można było zauważyć muszelki. W środku stały łóżka dla dzieci Posejdona. Wszystkie poza jednym wyglądały jakby nigdy nie były używane, tak też oczywiście było. Przy jednym z łóżek stał mały stolik, na którym były ramki ze zdjęciami, jakieś kartki i inne duperele. To zapewne należało do mojego brata.
-Rozgość się, masz do wyboru kilka łóżek. Do tej pory mieszkałem sam, więc cieszę się z towarzystwa, nawet jeżeli jest to młodsza siostra - powiedział syn Posejdona. Poczułam się w pewnym sensie urażona i spojrzałam na niego z wyrzutem. Ten poczochrał mnie po głowie jak psa, jakbym nie miała już problemów z ułożeniem włosów.
-Żartowałem - powiedział z uśmiechem i wszedł do domku. Wybrałam łóżko, z którego miałam widok na zatokę. Rozpakowałam się, ubrania schowałam do szafy, a zdjęcia przykleiłam na ścianie nad łóżkiem. Spojrzałam na twarz Remusa. Bardzo za nim tęskniłam, ale to dla jego dobra. Miałam nadzieję, że Nico mu nic nie zrobił. Percy powiedział, że idzie do Annabeth i zaraz przyjdzie. Nie zauważyłam nawet kiedy ktoś wszedł do mojego domku. Wciąż patrzyłam na zdjęcie.
-No Nila, niezły jest - powiedziała Chloe, szczerząc się do mnie - a ja myślałam że nikogo tam nie znalazłaś.
-Weź przestań - powiedziałam smutno i usiadłam na łóżku. Chloe poszła w moje ślady. Wciąż się do mnie uśmiechała, a ja unikałam jej wzroku.
-No opowiadaj mi o tym swoim nowym chłopaku - zaczęła moja przyjaciółka.
-To nie mój chłopak, tylko ... przyjaciel - powiedziałam, ale mało wiarygodnie. Córka Afrodyty przekręciła oczami.
- A to tak się to teraz nazywa.
-Oj przestań, bo nic ci nie powiem.
-Oj dobra, zamieniam się w słuch - powiedziała. Zaczęłam jej opowiadać o tym jak spotkałam Remusa, o balu i całej reszcie. Kiedy powiedziałam o pocałunku, wytrzeszczyła na mnie oczy.
-No co ? - powiedziałam z lekkim oburzeniem. Chloe nagle wybuchła śmiechem. Żeby ją uspokić walnęłam ją poduszką w głowę. Prawie nic to nie dało, tylko tyle że podniosła na mnie wzrok.
-Ty mówisz serio ? - zapytała trzymając się za brzuch.
-A idź ty, niepotrzebnie ci to wszystko opowiadałam - wstałam i podeszłam do okna. Moja przyjaciółka staneła obok mnie.
-Oj dobra, przepraszam - powiedziała wciąż się szczerząc.
-Okej, nic się nie stało - powiedziałam z kamienną twarzą. Coś przeczuwałam, ale nie było to nic dobrego, ani przyjemnego. Chloe spojrzała na mnie niepewnie.
-Co jest?
-Nic, ale coś się wydarzy. Nie wiem co, ani kiedy, ale wiem że nie będzie to przyjemne.
-I właśnie takim optymistycznym akcentem, kończymy dzień. Super Nila. Dobra ja lecę do siebie, dobranoc- i wyszła mijając w drzwiach Percy'ego. Usiadłam z powrotem na łóżku.
-No to może teraz ty opowiesz coś o sobie - wymusiłam uśmiech. Mój brat również usiadł na moim łóżku i zaczął opowiadać. Musiałam przyznać, że był najdzielniejszym herosem jakiego znałam. Powiedział również jak wygląda życie w obozie. Zaczynałam być senna, cała adrenalina ze mnie zeszła i co raz ziewałam. Percy zrozumiał że jestem już zmęczona.
-To na dzisiaj tyle. Jutro jeszcze pogadamy, bo raczej nigdzie już się nie wybierasz. Jakbyś miała jakieś problemy to wal śmiało - powiedział z uśmiechem na twarzy i poczochrał znowu mnie po głowie. Poszłam do łazienki, umyłam się i walnęłam się na łóżko. Było o wiele wygodniejsze niż w Rzymie. Spojrzałam ostatni raz na zdjęcia i zamknęłam oczy. To co mi się śniło, przeraziło mnie i to jak. We śnie, a może raczej w koszmarze. Stałam na skraju obozu, przy sośnie. Przed mną szedł ogromny tłum. Byli w nim przeróżne potwory, herosi, a na czele stała Malka. Uśmiechała się, pewna siebie.
- Widzisz do czego doprowadziłaś? - zwróciła się do mnie - przyłączycie się po dobroci, czy będę musiała użyć siły?
-Nigdy się nie przyłączymy - powiedziałam stanowczo. Uśmiech dziewczyny zmienił się w grymas.
-W takim razie wszyscy zginiecie - wycedziła przez zęby i natarła na mnie z mieczem. Nie zdążyłam odskoczyć i wbiła mi go prosto w brzuch. Podniosłam wzrok na nią. Na jej twarzy malowało się sztuczne współczucie.
-To nie musiało się tak się skończyć. Radzę ci mieć się na baczności, zaraz się spotkamy - powiedziała, a ja obudziłam się. Byłam cała spocona, serce biło mi o wiele za szybko. Wyjrzałam przez okno. Właśnie wschodziło słońce. Musiałam szybko obudzić Percy'ego. Podeszłam do jego łóżka i potrząsnęłam nim. Otworzył oczy i spojrzał na mnie nieprzytomnie.
-Co ? - powiedział zaspany, ziewając.
-Musimy szybko zwołać naradę, muszę wam coś powiedzieć.
-A co jest takiego ważnego, że budzisz mnie o świcie?
-Ktoś zaatakuje obóz, i to nawet dziś - powiedziałam i poszłam się przebrać. Mój brat zrobił to samo i poszedł po resztę. Po jakiś 20 min siedzieliśmy przy stole w Wielkim Domu. Wszyscy byli zwarci i gotowi. Patrzyli na mnie, aż coś powiem.
-Kiedy byłam we Włoszech, spotkałam córkę Eris, Malkę. Poznałam ją jeszcze w Stanach, wtedy wydawała mi się kimś innym niż była w rzeczywistości. Próbowała mnie namówić do przyłączenia się do jej grupy w celu obalenia rządzących nami bogów. Nie chciałam tego zrobić i próbowałam zmienić jej poglądy. Niestety nie udało mi się i pokłóciłyśmy. A teraz ona idzie do obozu po to aby poszerzyć swoją armię, albo jak ktoś nie zechce to go zabić - skończyłam swój monolog. Nikt nie przerywał mi kiedy mówiłam, a teraz zapadła grobowa cisza. Każdy nad czymś gorączkowo myślał. Pierwszy odezwał się Leo.
- Damy radę obronić obóz, już nie takie rzeczy robiliśmy.
- Też prawda, poradzimy sobie - powiedziała Hazel. Wszyscy zgodzili się z nimi. Postanowiliśmy, że przekażemy tą wiadomość jeszcze przed śniadaniem, żeby reszta obozowiczów była gotowa do walki. Tak właśnie uczyniliśmy. Po posiłku, każdy uzbroił się w broń i zbroję. Ja zostałam przy swoim mieczu, ale nie zostało mi już zbroi.
-no trudno - pomyślałam. Wszyscy ustawiliśmy się przy wejściu do obozu. Najpierw stały dzieci Aresa i Hefajstosa. Potem Ateny. Na drzewach stali łucznicy od Apolla. Dzieci Afrodyty stały na uboczu. No oprócz Chloe. Reszta domków była poustawiana w różnych innych miejscach. Stałam za domkiem Ateny. Nagle podszedł do mnie Percy. Zobaczył że mam zmartwiony wyraz twarzy.
-Spokojnie, poradzimy sobie - powiedział uspokajająco, a ja pokiwałam głową. Nie byłam tego taka pewna. W pewnym momencie zauważyłam ich. Przed mną stali herosi, którzy byli kiedyś moimi przyjaciółmi, potwory, które kiedyś pokonałam i te których nie znałam. Na czele stała Malka. Uśmiechała się patrząc na naszą obronę. Nikt jeszcze nie zaatakował, ale wszyscy trzymali ręce na broni.
- Wasz opór jest bezsensowny - zaczęła córka Eris - nie chcemy nikogo zabijać, tylko zaproponować pewną propozycje. Złączmy siły i obalmy rządy naszych matek i ojców. Nie zasługują, aby nadal panować nad światem. Więc jak, ktoś chętny? - powiedziała. Nikt nie wyszedł przed szereg. Wkurzyło to wyraźnie dziewczynę, bo uśmiech zmienił się w grymas.
- Jak nie chcecie po dobroci to będzie inaczej. Kto jest na tyle odważny, aby stanąć ze mną do walki ? - zwróciła się do tłumu. Zobaczyłam że Percy napina mięśnie i najwyraźniej chce z nią walczyć. Zauważyłam że do walki są gotowi inni starsi obozowi i nawet Chloe. Zazdrościłam im odwagi. Wtedy zrozumiałam sens przepowiedni. Percy już miał się ruszyć, ale ja byłam szybsza. Przepchnełam się przez obozowiczów. Mój brat próbował mnie zatrzymać, ale ja nie zwracałam na nikogo uwagi tylko szłam w kierunku Malki. Kiedy stanęłam naprzeciwko niej, uśmiechnęła się kpiąco.
- I ty niby chcesz mnie pokonać?
-Tak - powiedziałam oschle i zaatakowałam. Dziewczyna szybko odparowała cios i sama zaatakowała. Walczyłyśmy dość długo, miałyśmy dość wyrównane szanse. W pewnym momencie, Malkę coś rozproszyło a ja wykorzystałam tą okazję. Popchnęłam ją i upadła na plecy. Zdążyła tylko złapać miecz. Stanęłam nad nią z wymierzonym mieczem w jej serce. Patrzyłam na nią i czułam pewne zwycięstwo. Popatrzyła na mnie.
- Nie masz na tyle odwagi i siły, aby mnie zabić - powiedziała. Miała racje.
- Nie wiesz do czego jestem zdolna. Zabiję cię i już nie będziesz miała szans obalić bogów.
- Może i zginę - powiedziała z uśmiechem na twarzy i zacisnęła mocniej rękę na mieczu - ale ty razem ze mną- mówiąc to podniosła miecz wbijając mi go w brzuch, również nadziewając się na moje ostrze. Poczułam straszny ból. Odsunęłam się, zostawiając martwą dziewczynę. Ból był tak silny, że nie potrafiłam go opisać. Popatrzyłam na ranę. Tam gdzie było przed chwilą ostrze, na obozowej koszulce była dziura, a materiał szybko przesiąkała krew. W uszach mi dzwoniło. Słyszałam krzyki, szlochanie obozowiczów. Nie miałam już siły stać na nogach i upadłabym gdyby nie Chloe. Podbiegła do mnie w ostatniej chwili i złapała mnie. Położyła moją głowę na swoich kolanach. Popatrzyłam na moją przyjaciółkę. Zobaczyłam w jej oczach strach i ... łzy. Po raz pierwszy widziałam jak płacze. Nie wiedziałam co czuje patrząc na umierającą przyjaciółkę. Zobaczyłam, że przybiegł do mnie jeszcze Percy i inni. Chciałam, chociaż w ostatnich swoich chwilach pocieszyć Chloe.
-Chloe, wiesz co? - powiedziałam szeptem, bo opadłam już z sił. Mój koniec był bliski.
-Co? - zapytała się powstrzymując łzy.
- To ściema, nie ma żadnego światełka - powiedziałam uśmiechając się blado. Moja przyjaciółka lekko uniosła kąciki warg.
- Nie umrzesz, uratuję cię tak jak ty mnie - powiedziała. Obie wiedziałyśmy że nie mam żadnych szans na przeżycie. Rana była za duża.
-Przepraszam - to były moje ostatnie słowa. Spojrzałam na niebo. Było bezchmurne. Nie czułam już żadnego bólu. Świat zaczął mi wirować, a moją ostatnią myślą było, że fajnie było by się dostać na Pola Elizejskie.

Rozdział 15



Rozdział 15
Chloe
  Dzień jak co dzień, Logan na jakiś tam zajęciach więc z nudów postanowiłam przejść się po obozie. Nie było by w tym nić dziwnego gdyby nie to kogo spotkałam. Idę sobie rozmyślając o tym wszystkim i gdy podnoszę wzrok, widzę Nilę która stoi oddalona o jakieś może czterdzieści metrów, i się szczerzy. Wiedziałam że Nico ma ją tu ściągnąć, ale i tak mnie to troszkę zamurowało, zresztą chyba ktoś tu zapomniał mi powiedzieć że nasz Jaś podróżnik właśnie dziś wraca. Ruszyłam w jej stronę szybkim rokiem, jej mina też bardziej zaczynała wyrażać strach łamany z gniewem niż radość. W głowie wszystko mi się kłębiło, a w chwilę stałam już przednią. Cała się napompowałam, uniosłam palec i już chciałam zacząć się na nią drzeć...... ale nie mogłam.
- Nilo Eugenio Russo, czy ty sobie wyobrażasz jak ja się o ciebie bałam!?- Po tych słowach mocno ją przytuliłam, przez te ponad trzy tygodnie naprawdę się stęskniłam.
- Ty się martwiłaś o mnie? Czyli to oznacza tyle że jestem ci potrzebna.- Płynnie wyślizgnęła się z mojego uścisku.- Ach i nie mam na drugie imię Eugenia, ja w ogóle nie mam drugiego imienia.
- Oj nie czepiaj się ja nie mam żadnego interesu ale cała reszta ma.- Zmarszczyła brwi, po czym zareagowała tak jakby coś sobie przypomniała i wyrecytowała przepowiednie. Oszołomiło mnie to troszkę, bo ta cała sytuacja wyglądała tak jakby ona cały czas była. Widząc moje zdumienie zadrwiła.
- A może powiesz mi coś czego nie wiem plotkaro, po trzech tygodniach zapewne wiesz wszystko, no nie?
- Ej ej złociutka, uno nie jestem plotkarą, dos nie wiem wszystkiego i tres no musimy porozmawiać ja ja znam wspaniałe miejsce, często tam przesiaduję z Loganem.
- Och ty i twój wspaniały hiszpański, no ale o ile będziemy tak same to mi pasuje.
Zaprowadziłam ją nad jezioro Herosów. Z tego miejsca za plecami mieliśmy obóz a przed nami na drugim brzegu rozciągało się Miasto Herosów, mieszkali tam ci którzy, no jak by to nazwać ''wchodzili w dorosłe życie'' oczywiście nie musieli tu mieszkać ale tak było najbezpieczniej. Z byt wielu mieszkańców nie liczyło, ponieważ powstało nie dawno, jakoś po tej zamianie przywódców gdy walczyli z Gają. Wiem jeszcze tyle że część naszych starszych obozowych ma się tam przenieść w tym moja siostra, to oznacza tyle że przestanie być grupową dziesiątki, obozem nadal będzie się zajmować ale nie domkiem Afrodyty. Wiec nasunęła mi się taka myśl czy może nie pobawić się i nie zmienić życia mojemu rodzeństwa w piekło, oj kuszące, kuszące.
- Ahaaa, to teraz powiedz mi czemu się tam szczerzysz?- Wyrwała mnie z zamyślenia Nila.
- Oj miałam po prostu swoje złowrogie myśli.- Obydwie się roześmiałyśmy.
- No ale wspomniałaś że przychodzisz to często z Loganem co u niego kręci się ktoś koło niego?- Spytała z uśmiechem.
- Ma się dobrze no i w sumie to jest…..
- Żartowałam z tym drugim pytaniem i to potwierdza moją tezę że jesteś plotkarą.- Cóż dowie cię sama że z nim jesteś.
- Ciężko żebym tego akurat nie wiedziała.- Mruknęłam cicho pod nosem, a moja przyjaciółka spojrzała na mnie pytająco.- Nic, nic. Ty mi lepiej powiedz czy ty tam jakiegoś Giuseppe nie poznałaś.- Na chwilę zmarkotniała po czym rzuciła krótkie ''i to ilu''.
  Rozmawiałyśmy jeszcze oj długo aż do pory kolacji, aż przyszedł po nas Logan by powiedzieć że już i tak się na nią spóźniłyśmy. Ale przez ten czas wszystko jej opowiedziałam znaczy bardziej o tych sprawach związanych z wojną. Nie rozmawiałyśmy bardziej osobiście, za dużo mi zajęło samo opowiedzenie o tym co się dzieję teraz w obozie, a może po prostu problem leżał w tym że od ponad miesiąca nie miałyśmy innego tematu bo to nam zajmowało zbyt wiele czasu. Po drodze do jadalni Nila powiedziała żebyśmy poszli na kolację sami bo ona jest umówiona z bratem i całą resztą w wielkim domu, miała odbyć się narada by dowiedzieć się czegoś więcej o ile moja przyjaciółka wie coś więcej.     
Nila
Po rozmowie z Chloe, udałam się do Wielkiego Domu, tak jak kazał mi Percy. Kiedy szłam, zobaczyłam że w drzwiach czeka na mnie mój brat. Wchodząc po schodach zauważyłam leżącego przy wejściu psa. Był to buldog francuski. Zawsze podobała się mi ta rasa. Schyliłam się i pogłaskałam go za uchem. Chyba podobało mu się, bo zaczął się do mnie przymilać i mrużyć oczy.
-Jaki on słodki - powiedziałam do Percy'ego. Ten podszedł do mnie i przysiadł tuż obok.
-Też tak myślę, ale inni tak nie sądzą. Nie wiem, co im nie pasuje w tym słodkim małym piesku - powiedział wstając i wyciągnął rękę. Złapałam ją i weszliśmy do pomieszczenia. Na środku stał ogromny stół, wokół którego stały już zajęte krzesła. Przeniosłam wzrok na twarze. Niektórych znałam, np. Reyne, Hazel, Franka, ale niektórych widziałam po raz pierwszy na oczy. Percy przedstawił mnie tym, których nie znałam. Poznałam najpierw Clariss, córkę Aresa.
-Dobrze, że w końcu do nas przyszłaś – opuściłam wzrok na podłogę – oj nie przejmuj się, twój brat przysporzył nam więcej problemów niż ty – popatrzyła na Percy’ego. Ja również na niego spojrzałam pytającym wyrazem twarzy.
- Później ci opowiem – powiedział i przedstawił mnie reszcie. Poznałam jeszcze Piper, córkę Afrodyty, Jasona syna Zeusa i Leo, syna Hefajstosa. Przypomniał mi się Remus, przecież też jest synem boga kowali. Poznałam również przyjaciela syna Pana Mórz, Grovera, satyra. Kiedy już wszystkich znałam usiadłam na wolnym krześle. Zauważyłam, że naprzeciwko mnie jest jeszcze jedno wolne miejsce. Nie zdążyłam zadać pytania, kto jeszcze ma przybyć, kiedy ktoś wszedł do pomieszczenia. Siedziałam akurat tak, że widziałam drzwi. Przeszły mnie ciarki.
-Ooo, widzę że jednak wróciłaś – zwrócił się do mnie syn Hadesa, Nico. Mieszały się we mnie różne emocje, od gniewu na chłopaka aż do lęku o Remusa. A co jeśli nie dotrzymał słowa i zrobił coś dla syna Hefajstosa? Jakby mój wzrok umiał zabijać, Nico leżałby już martwy. Chociaż i tak mu niewiele brakuje, nie? Syn boga umarłych usiadł na wolnym krześle i patrzył na mnie z kpiącym uśmiechem. Miałam ochotę wtedy rzucić się na niego i zedrzeć ten uśmieszek z twarzy. Ale jakoś się powstrzymałam.
-No więc, może zaczniemy od tego co już wiemy – powiedział mój brat – mamy dwie przepowiednie, niektóre wersy już się spełniły, niektóre nie. Piper może powtórzysz swoją? – poprosił córkę Afrodyty.
- No to tak:
„Czyż pewna tego co zobaczyła?
  A może dawna zmora powróciła?
  Wątpliwości zdrada rozwieje, tego co w herbie ptaka zdrajca nadzieje.
  Wojna odłożona będzie, lecz co się nie odwlecze to nie uciecze.
  Śmierć podziwem się stanie, choć oszustem na wybawienie
pozostawionym zostanie.” – powiedziała dziewczyna.
-No właśnie, zdrajca to ten który przebił Annabeth włócznią, to wiemy. Ale reszty za bardzo nie wiemy, może ty wiesz? – zapytał się mnie syn Posejdona. Pokręciłam głową na znak, że nie mam pojęcia, co było zresztą prawdą. – No dobrze, tak myślałem, ale jest i druga przepowiednia. Hmmm, jak to szło?
-Aby zmiana trwała, krew przelana… - zaczął Leo.
-…Słowo dane, nie może być złamane.
Czterech herosów w walce polegnie
Albo zwycięstwo ich świat obiegnie.
Bóg strapiony, przez braci potępiony,
Trudny wybór stawi i przed nim syna postawi.
Nazywany przyjacielem, stał się burzycielem,
Przymierze w starym świecie,
Tymczasowy kres przyniesie.” – wyrecytowałam resztę przepowiedni. Wszyscy wlepili we mnie oczy. Chyba nie spodziewali się, że będę ją znała.
-Tak to właśnie to – powiedział jakby zbity z tropu syn Hefajstosa – skąd ją znasz?
-Miałam sen i zobaczyłam w nim te słowa na kartce – powiedziałam.
-Co jeszcze było w tym śnie? – zapytała się Hazel.
-Byłam w lesie i zobaczyłam właśnie tą kartkę, która była przyczepiona do drzewa za pomocą miecza. Kiedy dotknęłam broni, poczułam w okolicach brzucha ból i kiedy tam spojrzałam, moje ubranie było całe we krwi – skończyłam opowiadanie mojego snu. Wszyscy mieli skupione twarze i myśleli nad czymś gorączkowo. W pewnym momencie Percy odezwał się.
-Obiecywał ktoś coś komuś? – zapytał się wszystkich. Każdy pokręcił przecząco głową.
– W takim razie znowu nic nie wiemy, ale czekajcie – powiedział mój brat i przeniósł wzrok na mnie – Nila, a ty? – musiałam sobie przypomnieć, ale nic nie przychodziło mi do głowy.
-Nie przypominam sobie, ale jak coś to dam znać.
-Dobrze, wiemy tyle że piąty i szósty wers jest o Nico, tyle że nie wiemy jaki to był wybór – powiedział przenosząc wzrok ze mnie na syna Hadesa. Chłopak popatrzył na niego, ale nic nie powiedział. – No trudno, chyba się nie dowiemy. Ten przyjaciel, co stał się burzycielem to jakiś zdrajca, ale nie wiemy kto to jeszcze. A i jeszcze ta czwórka herosów. Mamy już trójkę – powiedział.
-A kto jest tą szczęśliwą trójką? – powiedziałam z sarkazmem. Współczułam już im. Tym razem odezwał się Jason.
-Nie domyślasz się? – kiedy ruchem głowy stwierdziłam że nie, kontynuował – Chloe, Logan i ty. Otworzyłam szerzej oczy.
-Ale, ale, jak to? – zapytałam się jak głupia.
-Wam kazał Posejdon przybyć tutaj, więc raczej oczywiste, że tu o was chodzi – powiedział Percy – dobrze, mamy trójkę, ale w przepowiedni jest o czwórce herosów, więc kto jest tym czwartym? Nila, może poznałaś we Włoszech kogoś, kto mógłby być tym ostatnim? – zapytał się mnie. Dobrze wiedziałam, o kogo chodzi. Remus. Nie mogłam im powiedzieć o nim. Przecież w przepowiedni jest o polegnięciu w walce. Musiałam go chronić, choćby własnym życiem. Spojrzałam na syna Hadesa. Wiedział o Remusie i domyślał się że to o niego chodzi, ale siedział cicho i patrzył na mnie z kpiną. Zastanawiał się czy powiem im o synu Hefajstosa, wyznaczając mu w ten sposób wyrok, albo skłamię chcąc go chronić. Spojrzałam na niego z pełną nienawiścią. Jak on mógł mi się kiedyś podobać?
-Niestety nikt nie przychodzi mi do głowy – powiedziałam wciąż patrząc na Nico. Miał wyraz twarzy Nie spodziewałem się takiej decyzji. Podniosłam jedną brew do góry i przechyliłam lekko głowę. Chłopak prychnął i odwrócił się w kierunku mojego brata.
-Czyli niewiele nam pomogła. Chyba to już koniec narady – powiedział. Wszyscy zgodzili się i zaczęli wychodzić z pomieszczenia. Ja wciąż siedziałam na swoim krześle. Percy powiedział, że zaraz po mnie przyjdzie, pokazać mi obóz i mój domek, znaczy nasz. Kiedy myślałam, że jestem już sama. Położyłam łokcie na blacie i oparłam głowę na rękach. Zastanawiałam się czy dobrze postąpiłam, kiedy wyrwał mnie z przemyśleń czyjś głos za mną.
-Oj nie ładnie tak kłamać – powiedział syn Hadesa – dobrze wiemy, że tym czwartym herosem jest prawdopodobnie Remus, twój chłopaczek.
-Zamknij się i wyjdź – powiedziałam powoli tracąc kontrolę nad sobą.
-Może i jego tu przyprowadzę, sądzę że jest nieźle wkurzony na ciebie, jak powiedziałaś że masz innego, ale jak dowie się że jesteś w niebezpieczeństwie to rzuci wszystko i pospieszy ci z pomocą, nie zważając na nic i wtedy już go tak nie ochronisz – powiedział. Kiedy go poznałam, pomyślałam że można mu ufać, że nie skrzywdzi mnie, ale teraz nie byłam tego pewna.
-Nie masz prawa mu nic zrobić – powiedziałam cicho patrząc w dal.
-Bo co mi zrobisz? – zapytał z kpiną. Nie wytrzymałam i szybko wstałam, zdejmując przy okazji spinkę i przyłożyłam mu miecz pod gardło, a że stał pod ścianą to nie miał jak uciec. Głupi uśmieszek nie chciał mu zejść z twarzy. Patrzyłam na niego z nienawiścią, no może nie tak ostro, ale na pewno nie przyjaźnie.
-Spróbuj mu coś zrobić to zapłacisz za to własną głową – wycedziłam przez zęby. Nie przejął się tym za mocno, więc zwiększyłam nacisk na jego szyję.
-Nie miałabyś na tyle odwagi, aby mi coś zrobić – powiedział mniej już się uśmiechając.
-Założymy się?
-Spokojnie, spokojnie, umowa to umowa.
-Nila, już jest… - przerwał Percy, kiedy zobaczył mnie z mieczem i Nico bez szans na obronę – co wy robicie?
-Nic – powiedziałam oschle, odłożyłam miecz i wyszłam z Wielkiego Domu – sama sobie poradzę – zwróciłam się do brata i pobiegłam jak najdalej. Usłyszałam jeszcze jak Percy, pyta się o co poszło. Niestety nie usłyszałam już odpowiedzi. Byłam tak pochłonięta rozmyślaniem, że nie zauważyłam że wszyscy których spotkałam po drodze, stają i przyklękają. Spojrzałam w górę i zobaczyłam nad sobą mały trójząb, który powoli znikał.
-Serio? – wkurzyłam się na ojca. I tak byłam już uznana, to po co drugi raz? Nie chciałam słuchać teraz uwag na temat Posejdona i pobiegłam przed siebie.
-Nila! – usłyszałam głos Logana, ale nie zatrzymałam się, aby porozmawiać z nim. Dobiegłam aż nad zatokę. Weszłam na mostek i usiadłam wpatrując się w wodę. Musiałam się uspokoić. Za sobą słyszałam rozmowy, śmiechy innych obozowiczów. Czułam, że znowu będę odludkiem, chociaż Percy’ego lubią to może jest i dla mnie szansa. Nagle poczułam na ramieniu czyjąś rękę. Odwróciłam się i zobaczyłam mojego brata, najdzielniejszego herosa tych czasów.
-Może jednak cię oprowadzę – zaproponował z uśmiechem na twarzy i wyciągnął do mnie rękę. Złapałam ją i poszłam zwiedzać mój nowy dom. Chciałabym w nim mieszkać znacznie dłużej niż było mi to dane. Nie wiedziałam, że przez ten cały czas obserwował mnie chłopak, którego kiedyś uważałam za przyjaciela, a w przyszłości zdradzi mnie w najokrutniejszy sposób.