niedziela, 8 czerwca 2014

Rozdział 10



Rozdział 10
Nila
   Nic mi się nie śniło. Niepokoiło mnie to, ale przynajmniej nie budziła się w środku nocy, bo widziałam jak ktoś kogoś zabijał. Po przespaniu całej nocy i spożyciu ambrozji czułam się jak nowo narodzona. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, w którym się znajdowałam. Był to mały pokoik ze ścianami w kolorze błękitu, z oknem na morze. Obok łóżka stał stolik z lampką nocną i ramką ze zdjęciem. Wzięłam do ręki i przyjrzałam się temu, co na nim było. Uśmiechał się do mnie Remus wraz z reszta rodziny. Mimowolnie sama się uśmiechnęłam. Zazdrościłam mu tego, że ma rodzinę, ma bliskie osoby, które obchodzą się jego losem. Usłyszałam kroki na zewnątrz wiec odłożyłam ramkę na miejsce. Kiedy zabrałam rękę do pokoju wszedł Remus ze szklanką soku i kanapką. Miał rozczochrane włosy jakby dopiero wstał, wyglądał rozkosznie, może i pociągająco. -I jak się spało, księżniczko? - zapytał się i wyszczerzył zęby. Podszedł do łóżka, położył tacę na stoliku i położył mi się na nogach. Mimo że było mi trochę ciężko i krew nie dopływała do nóg to podobało mi się to. Wciąż nie mogłam pojąć tej otwartości Włochów. Uśmiechnęłam się do niego. -Wyśmienicie, a Tobie jak? - tylko z grzeczności zapytałam, wcale mnie to nie obchodziło. -Bez ciebie było strasznie nudno - uśmiechnął się łobuzersko. Wyciągnęłam za głowy poduszkę i walnęłam go w głowę. Należało mu się. Kiedy zabrałam poduszkę, chłopak wstał i skrzyżował ręce na piersi. Podniósł jedną brew, co wyglądało dość komicznie zważywszy, że miał jeszcze przekrzywione okulary. Stał z poważną miną i patrzył mi się prosto w oczy. - Wiesz, że będziesz musiała ponieść konsekwencje tego co zrobiłaś? I to poważne - powiedział. Nie wiedziałam, o co mi chodzi, do póki nie sięgnął po poduszkę. Rzucił ją we mnie, ale szybko schyliłam się i poduszka walnęła w ścianę. Tym razem ja rzuciłam, ale niestety złapał ją i odrzucił i tym razem trafił. Wstałam i stanęłam na nogach. Spojrzałam na siebie. Ubrana byłam w jakieś inne ubrania, białą bluzkę i szare spodenki. Próbowałam sobie przypomnieć kiedy się przebrałam, ale nic takiego nie kojarzyłam. Jak nie ja się przebrałam, to znaczy że ktoś to zrobił. Spojrzałam pytająco na Remusa. Chyba zrozumiał pytanie i już otwierał usta aby coś powiedzieć, ale wtedy ktoś zapukał do drzwi. Powiedzieliśmy jednocześnie "proszę" i do pokoju weszła mama chłopaka. W ręku trzymała jakieś ubrania. Popatrzyła na mnie i lekko się uśmiechnęła. - Oo widzę, że już lepiej się czujesz - powiedziała - Aaa i przebrałam cię kiedy spałaś, nie martw się, Remusa przy tym nie było - popatrzyła na mnie życzliwie. Odetchnęłam z ulgą. -Bardzo dziękuję za pani pomoc - uśmiechnęłam się - to chyba ja już pójdę, gdzie jest moje stare ubranie? - Było mocno podziurawione i nie nadawało się już do niczego. Mam dla ciebie nowe ubrania - podała mi kupkę ubrań - a co do twojego pobytu to pogadamy później. Teraz muszę iść do pracy a dzieci do szkoły. Do zobaczenia Nila - powiedziała i wyszła z pokoju. Zapomniałam, że trwa jeszcze rok szkolny. Nigdy nie chodziłam do takiej normalnej szkoły. Kiedy byłam w domu dziecka lekcje odbywały się w ośrodku, więc coś tam umiałam. Remus też pożegnał się ze mną. - Do zobaczenia, spróbuj nie zginąć - powiedział z przekąsem i zamknął za sobą drzwi. "Spróbuj nie zginąć "Taa łatwo powiedzieć. Przypomniało mi się jak to samo powiedziała do mnie Chloe w San Diego. -Chloe - powiedziałam cicho. Zastanawiałam się co teraz robi, czy dotarła do obozu, czy też myśli co teraz robię. Znając ją pewnie nic ją nie obchodzi co się ze mną dzieje. Mimo że była czasem ostro wkurzająca, tęskniłam za nią, za jej docinkami. Nie żadnych planów, bo nawet nie wiedziałam, od czego zacząć poszukiwania rodziny. Wiedziałam tylko jak nazywa się moja matka i tyle. Przecież Włochy są duże, niekoniecznie musiała mieszkać akurat tu. Nie mając pojęcia, co ze sobą zrobić postanowiłam przejrzeć ubrania. Były to wygodne ubrania, takie młodzieżowe. Wybrałam krótkie dżinsowe spodenki i kremową bluzkę na ramiączka. Z takimi ubraniami poszłam w poszukiwanie łazienki. Na szczęście była obok. Spojrzałam w lustro. Nie miałam worów pod oczami, a twarz miałam wypoczętą. Wzięłam szybki prysznic, rozczesałam te moje włosy, założyłam nowe ubranie i wyszłam z łazienki. - I co teraz mam do roboty? - i jak na zawołanie usłyszałam obok mnie szczekniecie. Spojrzałam w dół. Przy mojej stopie stała jakaś włochata brązowa kulka. Schyliłam się i zobaczyłam, że to mały piesek, chyba shih - tsu. Miała różową obróżkę, a na głowie kucyk. Wyglądała słodko. Podrapałam ją za uchem i chyba jej się spodobało, bo zaczęła się łasić. -Słodka jesteś, wiesz? - powiedziałam.



  Piper
  (Wydarzenie z dwóch tygodni w przód)
 Teraz byłam już pewna że to wszystko dzieje się teraz, i to dosłownie już, oni już tu są od dwóch tygodni. Muszę wiedzieć coś więcej, zwlekałam z ty ale jutro przybywają Rzymianie. Elizabeth, wiem że ona wie więcej niż mi powiedział, choć i tak byłam tego pewna, ale nie wiedziałam jak ją zmusić do gadania.
- Piper!- Otrząsną mnie męski głos, zwróciłam się kuniemu, była tak zamyślona że poznałam że to Jason mnie woła.- Gdzie ty tak biegniesz?- Był już blisko ale wiedząc że to on zawróciłam się na piecie i ruszyłam w stronę kwatery naszej wyroczni.
- Rzymianka i Grek przybyli, mówiłam ci - zaczekałam aż zrówna ze mną zrówna.- pamiętasz o czym ci ostatnio powiedziałam.- Skiną głową
- Ale to było z jakieś dwa tygodnie temu.- Zatrzymał mnie.- Chcesz dowiedzieć się czegoś o nich, bo jutro przyjeżdzają Rzymianie? Wiec chcesz się spytać czy nie wie czegoś o tym wszystkim.
 O tym co zdarzało mi się widzieć na katopris zawsze mu mówiłam ale  o tym co się ostatnio wydarzyło z Elizabeth nie po wiedziałam nawet jemu. Nie chciałam go okłamywać, więc dzięki bogom sam stworzył wersje wydarzeń.
- No właśnie,-  Z irytacją za dałam mu pytanie.- czy kiedykolwiek katopris pokazał mi coś miłego.
- Yyyy raczej nie.- Patrzył się na mnie jak na idiotkę, ma racje te pytanie takie było ale i tym samym wszystko tłumaczyło, i on po chwili się spostrzegł.- Rozumiem, uważasz że oni są czymś nie miłym, ale no..... czym? Sądzisz że mogą być no nie wiem wrogami czy coś. 
- Nie, raczej nie, wiemy jeszcze to że z nimi szła córka Posejdona lecz ''rozmyśliła się'' i postanowiła zwiedzić sobie Włochy.
- No to teraz już nie rozumiem, skąd wiesz że nie są problemem.- Był wyraźnie zakłopotany, musiałam mu to wytłumaczyć a to oznaczało że wyjdzie na jaw że nie powiedziałam mu o ostaniej sytuacji, przez co zapewne będzie na mnie zły.
- Tak tylko mi się wydaje, więc chcę porozmawiać z Elizabeth.- To nie była prawda gdy przyszłam  do niej jakiś czas temu, tak wiem że nie można od tak nagle tam przychodzić, i w sumie to pewnie dla tego się dowiedziałam o tych paru informacjach, była w trakcie malowanie trzeciego obrazu, na pierwszym były dwie dziewczyny walczące w Erynią, jedną z nich była Chloe ta sama którą widziałam na sztylecie, a druga to pewnie Nila, na kolejnym, odrobinę bardziej dziwnym była indianka miejąca szaleńczy uśmiech i straszniejsze szaleństwo o oczach, stała w porcie podczas sztormu, i to na pewno nie w Stanach Zjednoczonych. Ale ten ostatni był jeszcze gorszy,
to raczej nie był efekt końcowy tego obrazu i barw  też nie było, oprócz krwi, widać było tylko białego, może lekko szarowatego, ptaka we krwi, przebitego na wylot włócznią, gdy mnie zobaczyła szybko zakryła obrazy. Powiedziałam jej o Chloe i zapytałam o to co namalował, a ona wytłumaczyła mi dlaczego ja nie powinnam tego widzieć i inni również, powiedziała że nawet bogowie nie zdradzają całej przyszłości, tak i ona nie może mówić wszystkiego, nawet jako wyrocznia. Teraz gdy oni tu są i to wszystko się zaczęło chcę usłyszeć przepowiednie, która jest przygotowana dla mnie. Sądząc po tym ostatnim obrazie, jakaś jest.
- No to idziemy razem no nie.- Uśmiechną się do mnie, po czym ruszył przed siebie.
- Nie- Zatrzymałam go, może zbyt oschłym tonem, bo odwrócił się wyraźnie zaniepokojony. Zapewne chciał się już zapytać ''Dlaczego'', lecz ja usiłując zabrzmieć naturalnie uśmiechnęłam się, po czym dodałam.- Chcę z nią porozmawiać nie tylko o tym, to również moja przyjaciółka.
- No dobra.- Jason odparł z niesmakiem, więc wspięłam się na palce, i dałam mu całusa, po czym odszedł. A zza pleców u słyszałam głos dziewczyny.
- Grrrr jesteś za ciekawa- Odwróciłam się i ujrzałam jej strapioną minę.- Ale jak chcesz.
 Po tych słowach rozpoczęła się standardowa procedura. Po tym jak uleciał zielony dym przemówiła nie swoim głosem:  
    A może dawna zmora powróciła?
    Wątpliwości zdrada rozwieje, tego co w herbie ptaka zdrajca nadzieje.
     Wojna odłożona będzie, lecz co się nie odwlecze to nie uciecze.
    Śmierć podziwem się stanie,choć oszustem na wybawienie
pozostawionym zostanie.
 I do ciebie wybory te należeć będą, zażegnać spory lub się pożegnać.”
   Przeszły mnie ciarki. Zielona mgła już opadła, a Elizabeth się ocknęła. Minę miała smutną a słowa skierowała do mnie.
- Nic więcej nie mogę ci powiedzieć.
 Niczego więcej nie potrzebowałam. Zabrzmiał dźwięk gongu, co o tej porze oznaczało kolację. Udałyśmy się więc razem w stronę jadalni, żadna z nas nie zamieniła nawet słowa. Przejmowało mnie to i wiedziałam że będzie mnie o to męczyć Jason, a ja naprawdę dziś nie mam ochoty o tym mówić, nie dziś.        

Nila
Zwiedziłam trochę mieszkanie Remusa. Nie miałam żadnych planów, co robić. Założyłam buty i wyszłam z mieszkania. Była może godzina 8 rano, czyli ludzie są w pracy albo właśnie tam jadą, więc nie było zbytniego ruchu na ulicach. Postanowiłam zwiedzić okolicę. Chodziłam wąskimi uliczkami i podziwiałam uroki Włoch. Małe uliczki, kwiaty na balkonach, starożytna architektura, ludzie, którzy wciąż się uśmiechają. Podeszłam do targowiska z owocami. Wszystko wyglądało przepysznie, soczyste arbuzy, słodkie melony, orzeźwiające pomarańcze. Sprzedawca był taki miły, że dał mi kawałek arbuza. Był przepyszny. Chodziłam wciąż po mieście, aż doszłam do portu. Morze było nadzwyczaj spokojne. Przypomniałam sobie, po co tu przyjechałam. Chciałam dowiedzieć się czegoś o mojej rodzinie. Kiedy wypływałam z NY sądziłam, że jakoś dam radę znaleźć, choć wskazówkę, a teraz nie mam żadnej nadziei, że coś znajdę. Powinnam wrócić do Stanów i dojść w końcu do tego głupiego Obozu Herosów. Ale nie chciałam, wciąż byłam zła na Posejdona i nie zamierzałam być mu posłuszna. Ma przecież swojego kochanego syneczka, mojego obrzydliwie cudownego „braciszka”. Po co Posejdonowi dziecko, które nie chce robić tego, co mu każą. Dziwię się, że mnie uznał. Niektórzy bogowie nie przyznają się do swoich dzieci, czemu ze mną tak nie było. O ile życie byłoby lepsze. Popatrzyłam na tatuaż na ręce, z czterema „kreskami” i symbolem Posejdona – Neptuna. Przypomniały mi się te całe cztery lata spędzone w Obozie Jupiter. Rzymski odpowiednik pana mórz, nie cieszył się powodzeniem i szacunkiem. No dobra szacunkiem może tak, ale tylko z powodu strachu. Czemu ja, niech ktoś mi w końcu odpowie na to pytanie! Byłam mocno wkurzona. Szybko minął mi dobry humor, który został zastąpiony gniewem. Zeszłam na plażę kopiąc leżące mi na drodze kamienie. Zdjęłam buty i stanęłam bosą stopą na piasku. Był drobny, ciepły, a stopa szybko się zagłębiała coraz głębiej. Ruszyłam wolnym krokiem w kierunku morza. Szum fal i słony zapach wody trochę mnie uspokoił. Zanurzyłam stopy w wodzie. Od razu czułam się pełna sił, czułam że mogę zrobić wszystko. Spojrzałam w dal, przed mną rozciągało się turkusowe morze. Zastanawiałam się, co robi teraz Chloe i Logan. Ruszyłam wzdłuż brzegu. Bryza rozwiewała mi włosy, w nozdrzach i ustach czułam sól. Byłam spokojna. Chyba jestem jak może, w jednej chwili jestem niespokojna, rozwścieczona jak sztorm, a za chwilę uspokajam się. Szłam tak nie wiem ile. Kilku chłopaków wołało coś do mnie. Kiedy się do nich odwróciłam uśmiechnęli się do mnie i zaczęli machać, aby do nich podejść. Może byli przystojni, jak to Włosi, opalenie, umięśnieni z ciemnymi włosami, ale nie skorzystałam z ich towarzystwa, wolałam być sama. Krzyknęłam do nich, że może innym razem, a oni, że trzymają mnie za słowo. Zaczęłam się lekko śmiać. Ruszyłam dalej przed siebie. Nie odczuwałam zmęczenia ani upływu czasu. Nawet nie zauważyłam, kiedy wpadłam na kogoś. Podniosłam oczy i spojrzała w orzechowe tęczówki chłopaka, do którego nie wiem co czułam. Jeszcze.

Remus
W szkole jak zwykle się nudziłem. Po co komu matma albo historia. Wciąż myślałem o Nili. Niby zwykła dziewczyna, ale jakoś przykuwała moją uwagę. Kiedy patrzyłem w jej oczy to tak jakbym patrzył w jej duszę. Chyba prawdziwe jest stwierdzenie, że oczy są zwierciadłem duszy. Ostatnia była historia, więc liczyłem minuty do dzwonka. Jako że jestem herosem, trudno mi było siedzieć spokojnie. Kręciłem długopisem w rękach, kiedy zadzwonił dzwonek. Pomyślałem „wolność”. Wyszedłem z Sali wraz z moim przyjacielem Pablo. Też jest herosem, synem Nike, bogini zwycięstwa. Był mniej więcej mojego wzrostu, miodowe oczy i blond włosy. Poznałem go, kiedy miałem z 7 lat? Nie pamiętam dokładnie. No, więc wracając do mojego przyjaciela, mieszkał on 3 domy dalej.
-Matko, myślałem, że nie dożyję do końca lekcji – powiedział przewracając oczami.
-Nooo. Nie wiem jak można kazać nam aż tak cierpieć – odpowiedziałem. Zaczęliśmy się śmiać. Czasem zdarzało nam się porozumiewać bez słów.
-No Remi, masz kogoś na bal? – zapytał się mnie Pablo.
-Ile razy mam mówić, że masz mnie nie nazywać Remi? – jak ja nienawidzę jak tak do mnie mówi – Nie jeszcze nie mam, a ty?
- Też nie, ale jakoś sobie poradzimy. Która może nam odmówić?
-Mi żadna, tobie, hmmm każda – wyszczerzyłem do niego zęby. Trochę się chyba wkurzył, bo walnął mnie w ramię. – Oj tylko żartowałem.
-Ty może ta dziewczyna, którą wczoraj uratowałeś by z tobą poszła? – rano opowiedziałam mu całą historie jak poznałem Nilę.
-No nie wiem, nie wiadomo czy zostanie u mnie do tego czasu.
-Ale musisz mnie z nią zapoznać.
-No oczywiście, ale może się ciebie przestraszyć – zaczęliśmy się głośno śmiać. Szliśmy wzdłuż brzegu. Wpatrywaliśmy się w morze. Nagle zauważyłem dziewczynę o ciemnych włosach, która szła w naszym kierunku. Była za daleko, aby nas rozpoznać. Wskazałem palcem w jej kierunku.
-Widzisz ją ? – zapytałem się Pablo. Ten kiwnął głową, że tak – to jest właśnie Nila.
-No całkiem, całkiem – walnąłem go w bok – Ałł, to bolało. No dobra, bardzo chciałbym ją poznać, ale muszę spadać. Trzymaj się – i ruszył w miasto. Ja za to ruszyłem w kierunki Nili. Szła zamyślona, nawet nie zauważyła mnie do póki na mnie nie wpadła. Uniosła oczy do góry i znowu ujrzałem te piękne oczy. Może nie była ona taka jak modelka, ale była ładna. Jako że jestem Włochem, jestem dość impulsywny, najpierw coś robię, a potem myślę. Nachyliłem się nad nią, chciałem pocałować ją, ale w ostatniej chwili powstrzymałem się. „Remus, co ty robisz” – zganiłem się w duchu. Czy taka osoba jak Nila, mogła aż tak ci namieszać w głowie. Uśmiechnąłem się do niej.
-No hej, jak tam? – zapytałem się, próbując kryć to co przed chwilą chciałem zrobić. Ona lekko się uśmiechała i zaczęła opowiadać, co robiła cały dzień. Naszedł mnie pewien pomysł.
-Wiesz co, może pomogę ci z walką? Nauczę cię kilku pchnięć, obrony i itp.. Co ty na to ? – zapytałem się jej.
-Jakbyś mógł, byłabym ci wdzięczna – uśmiechnęła się do mnie szczerze. Chyba zakochałem się w jej uśmiechu, może nie tylko w uśmiechu. Od razu ruszyliśmy ćwiczyć. Poszliśmy za mój dom, bo tam nikt nas nie widział.
-Dobrze, więc masz jakąś broń ? – zapytałem się. Jak na zawołanie zdjęła z włosów niebieską spinkę. Parsknąłem śmiechem. Nila uśmiechnęła się do mnie i zaraz trzymała w ręku miecz. Wytrzeszczyłem na nią oczy.
-Ale jak , pytam się jak?!
-A tak, raz spinka, a raz miecz. Później ci to wytłumaczę, teraz ćwiczmy.
Zaczęliśmy ćwiczenia. Najpierw takie proste, ale z każdym dniem coraz lepiej jej szło, więc podniosłem poziom trudności. Kilka razy złapałem się na tym, że patrzę na nią, kiedy nie musiałem. Kiedy patrzyłem w jej oczy, nie myślałem o niczym, chciałem tylko tak stać i patrzeć. Niestety odwracała wzrok. Zbliżał się koniec roku i bal, a ja nie miałem z kim iść. Nawet Pablo znalazł sobie kogoś. Pewnego dnia, uznałem że wystarczy już takich intensywnych treningów.
-No, sądzę że już nie dasz się tak łatwo zabić – uśmiechnąłem się do niej. Ona zmarszczyła brwi.
-Czemu wszyscy chcą mnie zabić?
-To ty nie wiesz? – zdziwiłem się. Spojrzała na mnie uważnie.
-Ja nie, ale ty najwyraźniej tak, więc mów – zagroziła mi.
-Nie mogę – powiedziałem. Kiedy skończyłem Nila szybko natarła na mnie i przyłożyła mi miecz do gardła.
-Natychmiast mów – powiedziała to z taką desperacją, że musiałem złamać słowo mamy.
-No więc, po II wojnie światowej, wielka trójka zawarła porozumienie, że nie będą mieć więcej dzieci, bo są za silne. Posejdon złamał przysięgę, czego przykładem jesteś ty i prawdopodobnie jego bracia, chcą cię tak jakby zgładzić, ale nie mogą osobiście i wysyłają swoje sługi. Teraz już wszystko wiesz – powiedziałem. Nila przez cały czas uważnie na mnie patrzyła. Kiesy skończyłem schowała twarz w dłoniach i zaczęła płakać. Objąłem ją i próbowałem ją pocieszyć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz