Rozdział 9
Nila
Noga nie goiła się dobrze, a rana była głęboka. Bałam się, że może wdać się zakażenie. Owinęłam nogę bandażem i wyszłam na ląd. Podróż trwała krócej niż powinna. Oczywiście była to moja zasługa. Kiedy dopłynęłam do brzegu było wczesne popołudnie. Nie wiedziałam dokładnie gdzie wylądowałam, na morzu znałam dokładne współrzędne, ale na lądzie to nic nie daje. Nie miałam pojęcia co mam robić. Strasznie kuśtykałam, więc daleko zajść nie mogłam. Z trudem doszłam do najbliższej kawiarni. Akurat była pora sjesty, więc restauracje były oblegane. Znalazłam wolny stolik i zamówiłam coś do picia. We Włoszech było o wiele cieplej niż w Stanach. Od kelnera dowiedziałam się że jestem w Toskanii, w prowincji Livorno. Powiedział mi też co można tu zwiedzić, co można robić. Oczywiście cała rozmowa była po włosku. Musiałam przyzwyczaić się do języka. Siedziałam i podziwiałam uroki Włoch. Bardzo podobała mi się architektura oraz usposobienie mieszkańców, wszyscy się uśmiechają, są mili dla siebie. No ale nie mogłam przecież bez końca siedzieć. Wstałam, podziękowałam kelnerowi i poszłam przejść się. Szłam bardzo powoli. Nie miałam ze sobą ambrozji, bo była w plecaku Logana. Zastanawiałam się co robią teraz moi przyjaciele. Czy dojechali do obozu, czy szukają mnie albo się o mnie martwią? Miałam wyrzuty sumienia, że ich zostawiłam, ale jakoś się ich pozbyłam. Od jakiegoś czasu czułam, że ktoś mnie śledzi. Odwracałam się co raz , ale nikogo podejrzanego nie widziałam, więc szłam dalej. Nagle zatrzymałam się.
-No świetnie, ślepy zaułek- nawet nie patrzyłam gdzie idę, weszłam po prostu w jakąś uliczkę. Chciałam wrócić, nawet się odwróciłam, ale przejście zagradzał mi potwór.
- Chimera- powiedziałam sama do siebie. Przed mną stała chimera, z przodu lew, pośrodku koza, na końcu wąż. Nie miałam szans wyjść z tego spotkania cało. Próbowałam się bronić, zaatakowałam kilka razy, ale każdy ruch sprawiał, że traciłam siłę. W końcu upadłam pod ścianą. Chimera szykowała się do skoku. Wiedziałam że zaraz zginę. Zamknęłam oczy, podniosłam miecz w nadziei, że może potwór się nadzieje. Czekałam na jakiś ból albo co, ale nic takiego się nie stało. Poczułam na twarzy jakiś proszek. Otworzyłam oczy. Cała byłam w złotym pyle, a tam gdzie stała przed chwilą chimera, stał chłopak z mieczem. Odwrócił się do mnie i podał mi rękę.
-No mało brakowało i byłaby z ciebie mokra plama, a prawdę mówiąc byłaby szkoda, żeby zginęła tak piękna dziewczyna-powiedział z uśmiechem na ustach. Był chyba w moim wieku, wyższy od mnie, wysportowany, włosy ciemne, bardziej wpadające w czerń, orzechowe oczy i okulary. Musiałam przyznać był przystojny i to bardzo. Nie powinnam ufać nieznajomym, ale czułam , że jemu mogę zaufać. Złapałam jego rękę i wstałam. Ale że jestem niezdarą, potknełam się i poleciałam na tego chłopaka. Wylądowałam w jego ramionach. Od razu byłam czerwona na twarzy ze wstydu, a on mi nie ułatwił nic, bo zaczął się cicho śmiać.
-No, szybka jesteś, ale zwolnij trochę- powiedział z żartem. Odsunęłam się od niego i powiedziałam ciche przepraszam i dziękuję. Otrzepałam się z pyłu i kurzu i chciałam pójść przed siebie, ale jęknęłam kiedy zrobiłam krok.
-Może ci pomóc? - zaproponował chłopak. Nie chcąc wyjść na kompletną sierotę, odmówiłam. Zrobiłam kilka kroków, zachwiałam się i poleciałam do tyłu. Na szczęście złapał mnie. Uśmiechnął się do mnie i tym razem odwzajemniłam uśmiech.
-No może jednak potrzebuję pomocy-powiedziałam. Tym razem nic nie powiedział tylko wziął mnie na ręce i zaniósł mnie na najbliższą ławkę. Akurat był widok na Morze Śródziemne. Nikt mnie nigdy tak nie niósł, więc mocno objęłam go za szyje. Położył mnie delikatnie na ławkę i usiadł koło mnie.
-Dzięki wielkie, jak mogę ci się odwdzięczyć?- powiedziałam.
-Oj to nic takiego, zawsze ratuję piękne dziewczyny przed chimerą- powiedział z uśmiechem. Roześmiałam się a on razem ze mną.
-Jesteś herosem prawda?-zapytał się mnie.
-Tak jestem, ty pewnie też?
-No oczywiście, jestem synem Hefajstosa, a ty? Zastanawiałam się czy powiedzieć mu prawdę, ale bałam się że będzie się mnie bał
-Jestem córką Posejdona - powiedziałam cicho. Jego reakcja mnie zdziwiła, nie wrzasnął, nie uciekł tylko uklęknął przed mną i schylił głowę.
- Weź przestań, wstawaj natychmiast-powiedziałam. Posłuchał mnie i zaraz siedział na swoim starym miejscu.
-Dlaczego to zrobiłeś?
-Jesteś córką jednego z Wielkiej Trójki, wypadało oddać ci cześć, tak mi się wydaję-podrapał się ręką po głowie. Zachichotałam.
-A tak w ogóle to jestem Remus-wyciągnął do mnie ręke. Uścisnęłam ją.
-A ja Nila. Pogadaliśmy jeszcze chwilkę, dowiedziałam się że jest Włochem, mieszka z matką, przybranym ojcem i młodszą siostrą. Ja powiedziałam, że mieszkałam w Stanach, ale jestem Włoszką, opowiedziałam też po co tu jestem. Nawet nie zauważyłam, że słońce już zachodzi.
-Dobra Remus, muszę znaleźć sobie jakiś pokój, więc na razie i jeszcze raz dzięki za uratowanie życia-wstałam już kiedy złapał mnie za rękę.
-Przecież możesz mieszkać u mnie - zaproponował.
-Nie mogę, nawet nie wypada.
-Wypada, wypada. W ten sposób mi się odwdzięczysz, chyba tego chciałaś?
-Nie łap mnie za słówka-uśmiechnął się do mnie-no dobra. Wstał i poszliśmy powoli do jego domu.
Noga nie goiła się dobrze, a rana była głęboka. Bałam się, że może wdać się zakażenie. Owinęłam nogę bandażem i wyszłam na ląd. Podróż trwała krócej niż powinna. Oczywiście była to moja zasługa. Kiedy dopłynęłam do brzegu było wczesne popołudnie. Nie wiedziałam dokładnie gdzie wylądowałam, na morzu znałam dokładne współrzędne, ale na lądzie to nic nie daje. Nie miałam pojęcia co mam robić. Strasznie kuśtykałam, więc daleko zajść nie mogłam. Z trudem doszłam do najbliższej kawiarni. Akurat była pora sjesty, więc restauracje były oblegane. Znalazłam wolny stolik i zamówiłam coś do picia. We Włoszech było o wiele cieplej niż w Stanach. Od kelnera dowiedziałam się że jestem w Toskanii, w prowincji Livorno. Powiedział mi też co można tu zwiedzić, co można robić. Oczywiście cała rozmowa była po włosku. Musiałam przyzwyczaić się do języka. Siedziałam i podziwiałam uroki Włoch. Bardzo podobała mi się architektura oraz usposobienie mieszkańców, wszyscy się uśmiechają, są mili dla siebie. No ale nie mogłam przecież bez końca siedzieć. Wstałam, podziękowałam kelnerowi i poszłam przejść się. Szłam bardzo powoli. Nie miałam ze sobą ambrozji, bo była w plecaku Logana. Zastanawiałam się co robią teraz moi przyjaciele. Czy dojechali do obozu, czy szukają mnie albo się o mnie martwią? Miałam wyrzuty sumienia, że ich zostawiłam, ale jakoś się ich pozbyłam. Od jakiegoś czasu czułam, że ktoś mnie śledzi. Odwracałam się co raz , ale nikogo podejrzanego nie widziałam, więc szłam dalej. Nagle zatrzymałam się.
-No świetnie, ślepy zaułek- nawet nie patrzyłam gdzie idę, weszłam po prostu w jakąś uliczkę. Chciałam wrócić, nawet się odwróciłam, ale przejście zagradzał mi potwór.
- Chimera- powiedziałam sama do siebie. Przed mną stała chimera, z przodu lew, pośrodku koza, na końcu wąż. Nie miałam szans wyjść z tego spotkania cało. Próbowałam się bronić, zaatakowałam kilka razy, ale każdy ruch sprawiał, że traciłam siłę. W końcu upadłam pod ścianą. Chimera szykowała się do skoku. Wiedziałam że zaraz zginę. Zamknęłam oczy, podniosłam miecz w nadziei, że może potwór się nadzieje. Czekałam na jakiś ból albo co, ale nic takiego się nie stało. Poczułam na twarzy jakiś proszek. Otworzyłam oczy. Cała byłam w złotym pyle, a tam gdzie stała przed chwilą chimera, stał chłopak z mieczem. Odwrócił się do mnie i podał mi rękę.
-No mało brakowało i byłaby z ciebie mokra plama, a prawdę mówiąc byłaby szkoda, żeby zginęła tak piękna dziewczyna-powiedział z uśmiechem na ustach. Był chyba w moim wieku, wyższy od mnie, wysportowany, włosy ciemne, bardziej wpadające w czerń, orzechowe oczy i okulary. Musiałam przyznać był przystojny i to bardzo. Nie powinnam ufać nieznajomym, ale czułam , że jemu mogę zaufać. Złapałam jego rękę i wstałam. Ale że jestem niezdarą, potknełam się i poleciałam na tego chłopaka. Wylądowałam w jego ramionach. Od razu byłam czerwona na twarzy ze wstydu, a on mi nie ułatwił nic, bo zaczął się cicho śmiać.
-No, szybka jesteś, ale zwolnij trochę- powiedział z żartem. Odsunęłam się od niego i powiedziałam ciche przepraszam i dziękuję. Otrzepałam się z pyłu i kurzu i chciałam pójść przed siebie, ale jęknęłam kiedy zrobiłam krok.
-Może ci pomóc? - zaproponował chłopak. Nie chcąc wyjść na kompletną sierotę, odmówiłam. Zrobiłam kilka kroków, zachwiałam się i poleciałam do tyłu. Na szczęście złapał mnie. Uśmiechnął się do mnie i tym razem odwzajemniłam uśmiech.
-No może jednak potrzebuję pomocy-powiedziałam. Tym razem nic nie powiedział tylko wziął mnie na ręce i zaniósł mnie na najbliższą ławkę. Akurat był widok na Morze Śródziemne. Nikt mnie nigdy tak nie niósł, więc mocno objęłam go za szyje. Położył mnie delikatnie na ławkę i usiadł koło mnie.
-Dzięki wielkie, jak mogę ci się odwdzięczyć?- powiedziałam.
-Oj to nic takiego, zawsze ratuję piękne dziewczyny przed chimerą- powiedział z uśmiechem. Roześmiałam się a on razem ze mną.
-Jesteś herosem prawda?-zapytał się mnie.
-Tak jestem, ty pewnie też?
-No oczywiście, jestem synem Hefajstosa, a ty? Zastanawiałam się czy powiedzieć mu prawdę, ale bałam się że będzie się mnie bał
-Jestem córką Posejdona - powiedziałam cicho. Jego reakcja mnie zdziwiła, nie wrzasnął, nie uciekł tylko uklęknął przed mną i schylił głowę.
- Weź przestań, wstawaj natychmiast-powiedziałam. Posłuchał mnie i zaraz siedział na swoim starym miejscu.
-Dlaczego to zrobiłeś?
-Jesteś córką jednego z Wielkiej Trójki, wypadało oddać ci cześć, tak mi się wydaję-podrapał się ręką po głowie. Zachichotałam.
-A tak w ogóle to jestem Remus-wyciągnął do mnie ręke. Uścisnęłam ją.
-A ja Nila. Pogadaliśmy jeszcze chwilkę, dowiedziałam się że jest Włochem, mieszka z matką, przybranym ojcem i młodszą siostrą. Ja powiedziałam, że mieszkałam w Stanach, ale jestem Włoszką, opowiedziałam też po co tu jestem. Nawet nie zauważyłam, że słońce już zachodzi.
-Dobra Remus, muszę znaleźć sobie jakiś pokój, więc na razie i jeszcze raz dzięki za uratowanie życia-wstałam już kiedy złapał mnie za rękę.
-Przecież możesz mieszkać u mnie - zaproponował.
-Nie mogę, nawet nie wypada.
-Wypada, wypada. W ten sposób mi się odwdzięczysz, chyba tego chciałaś?
-Nie łap mnie za słówka-uśmiechnął się do mnie-no dobra. Wstał i poszliśmy powoli do jego domu.
Chloe
Przez pytanie o satyra, choć nie wiem co to
ma dorzeczy, stwierdziła że lepiej będzie im wszystko wytłumaczyć, lecz zaczęłam
od złej informacji i od razu mi przerwano.
- Chwile
Posejdon kazał wam tu przyjść? Czyli jedno z was jest......
- Nie no ale
może miał inny powód.- Przerwała jej Piper, no czyli tu też nie lubią dzieci
Władcy Morz, więc chyba dla nich to nie najgorsza opcja że moja przyjaciółka tu
nie dotarła.
- Jeśli on miał
inny powód, jeśli który kolwiek z bogów każe nam gdzieś iść i mówi że to ważne
to to nigdy.....
- Tak tak wiem,
to coś się dzieje.- wymruczała brunetka znów wchodząc w zdanie szarookiej
dziewczynie.- A więc?- obydwie się na nas lampiły i spostrzegłam się że te
pytanie jest kierowane do nas, lecz z odpowiedzią zostałam ubiegnięta.
- Niestety masz
racje Piper żadne z nas nie jest dzieckiem Posejdona, ja nazywam się Logan i
jestem synem Hermesa, a to jest Chloe córka Afrodyty.
- Och tak mogła
zacząć od tych informacji.
- Chwila czyli
dlaczego..- Annabeth urwała w pół zdania, i zorientowała się że zadaje nie
właściwe pytanie.- Zapewne sami nie wiecie, i dlaczego niestety?
- Bo nasza
przyjaciółka no...
- Och
przepraszam cię, nie chciałam.- Co one mają z tym przerywaniem?! Zmieniłam
wyraz twarzy z zakłopotanej, co i tak mi nie wyszedł, na pełną powagi i do
kończyłam zdanie.
-...... Jednak
się rozmyśliła i postanowiła udać się gdzieś indziej.- Obydwie się rozweseliły,
lecz po chwili się zorientowały że to chyba nie dobrze, że jakiś heros szlaja
się gdzieś po NY sama.
- Ale jak to
gdzieś indziej?! Gdzie ?!- Spytały jedno głośnie.
- Gdybym
wiedziała gdzie jest Nila to bym chyba raczej jej nie zastawiła, no nie?!
- No tak, yyyy
a czyim ona jest dzieckiem.
- Chwile skąd
wy wiecie który z bogów jest waszym rodzicem? Pół bogowie są uznawani dopiero w
obozie, i to nie zawsze.- Trafne pytanie zadała Annabeth, przypominając mi że
tą jakże ważną informacje pominęłam.
- No tak, tego
również zapomniałam dodać- skrzywiłam się bo to jest troszkę skomplikowane.- a
więc tak w ogóle to jesteśmy dziećmi tych greckich wersji bóstw ale przez
cztery lata ja i Nila mieszkałyśmy w Nowym Rzymie- przerwałam by sprawdzić czy
żadna z dziewczyn nie chce mi przerwać ale słuchały z uwagą.- no a Logan to
skomplikowana sprawa, bo jego spotkałyśmy w kasynie Lotos w Las Vegas.
- Och znam te
kasyno razem z Percym i Grouverem spędziliśmy tak sześć dni.- Córka Ateny się
zamyśliła po czym przeniosła wzrok na chłopaka.- A ty ile tam byłeś, jeśli one
cię wyciągnęły?
- Hmmm,
osiemdziesiąt.- Odpowiedział, po krótkim namyśle.
- No to
podobnie jak Nico.- Piper spojrzała na swoją przyjaciółkę, po czym przeniosła
na nas swój ciepły uśmiech, który nie zagościł długo na jej twarzy po
dostrzeżeniu mojego wyrazu twarzy.- Coś nie tak?- w jej głosie było czuć
troskę, co było zaskakujące jak na moją siostrę, o to zapytam później.
- Yyyyy no
nazwiska nie pamiętam ale taki w miarę wysoki blady chudzielec, o czarnych włosach?
- Rzadko bywa w
Rzymie, ale przez cztery lata mogłyście go spotkać.....
- Nie, nie
spotkałyśmy go tam, ale w LA o mało nas nie zabił z rozkazu swojego ojca.- tym
razem to je przerwałam Piper ale po jej, a raczej ich reakcji moje nie uprzejme
zachowanie im nie przeszkadzał. Obydwie zwróciły wzrok ku sobie, tak jakby
wymieniały się myślami, a mi to przypomniało że Nila odeszła..........
- To tym
bardziej nie zapowiada nic dobrego. Dlaczego tego nie zrobił?- Spytała
blondynka.
- Bo w sumie
to- zawahałam się, przypominając sobie te zdarzenie.- no powiedziała coś w
stylu że nie zabije siostry przyjaciela, i tu raczej chodziło o Nile bo to ją
dokładnie miał zabić, a no i że nie pozbawi życia bezbronnych herosów, jak byś
my były bezbronne.- oburzyłam się. Piper prychnęła.
- Lubię cię, za
to, ale- momentalnie spoważniała- jakiego przyjaciela.
- No bo Nila,
siostrą tego wspaniałego- przewróciłam oczami- Percy'ego, ona również
jest córką Posejdona.- Po tych słowach moja siostra cicho się zaśmiała i
przeniosła wzrok na blondynkę, która miała tak troszeczkę oburzoną minę. No tak
skarciłam się wewnątrz siebie, oni są parą, więc to nie ładnie drwić z niego w
obecności jego dziewczyny teraz dopiero mi się to przypomniał, nie ważne skąd
to wiem, czasem po prostu lubię plotki czego się osobiście wyrzekam więc
nazywam to zbieraniem informacji, no ale że jestem córką Afrodyty to jest to o
wiele łatwiejsze, bo moje siostrzyczki lubią paplać o tym i o tam tym.- No tak
już pamiętam, och przepraszam cię.
- Pamiętasz?-
Blondynka zrobiła nie pewną minę, a ja strzeliłam buraka, po czym dodała.- nie
ważne, chyba nie chce wiedzieć,Ale wracając do Nili, to oznacza że Posejdon
znów złamał przymierze.
- Och i tak
żaden z wielkiej trójki go nie dotrzymał.
- Oprócz
Hadesa, co jest nie typową sprawą.- Poprawiła Piper.
- No chyba że o
czymś nie wiemy, wiesz o niej też nic nie było słychać, aż tu nagle bum, Percy
ma siostrę, i to …...- przeniosła się w moją stronę.- ile wy macie lat.
- Siedemnaście,
ale o co chodzi z tym że jej nie powinno być?
- Po drugiej
wojnie światowej bogowie z wielkiej trójki zawarli umowę że nie będą mieli
dzieci pół krwi, ponieważ są za silne.- Wytłumaczyła mi Annabeth.
- Czyli to
oznacza że największą wojnę na świecie została rozpętana przez boską sferę?
- Wiesz bogowie
nie zawsze potrafią się dogadać, czasem przez jakąś intrygę zaczynają się
kłócić i dzielić się na dwie strony, a ich dzieci razem z nimi.- Logan włączył
się do rozmowy, on z racji tego że żył w tamtych czasach wiedział o tym
najwięcej.
- Tak, ale mamy
teraz inny problem, więc może wy idźcie do wielkiego domu, sądzę że Percy chce
wiedzieć o swojej siostrze tym bardziej że gdzieś zaginęła, więc pójdę po
niego.- Blondynka po tych słowach uśmiechnęła się do nas promiennie i odeszła w
stronę jeziora, moja siostra równie ruszyła przed siebie, dłonią każąc nam
podążać za nią, i dodała.
- Najpierw
zastanowimy się co zrobić z tym o czym nam opowiedzieliście, a potem ja
oprowadzę cię po obozie Chloe a Loganem zajmie się Travis lub Connor.
Nie trudno było
się że zmierzamy do cztero piętrowego niebieskiego domu, no cóż nazwa była
banalna lecz trafiona.
Chloe
By dojść do wielkiego domu musieliśmy przejść
przez cały obóz, i już wiem że jest inny niż Obóz Jupitera. To były dwie
skrajności, nie było tam koszar a zamiast
tego zwykłe( na ile to możliwe u herosów) obozowe domki, do tego pole do kosza,
siadkówki, amfiteatr, jadalnia, arena, jadalnia. Obozowicze również byli inni,
nie chodzi mi o ubrania, bo różnica była tylko pod względem koszulki, ale o
atmosferę, ich zachowanie, po prostu brak tej rzymskiej dyscypliny. Weszliśmy
do domu, i to na co przykuło moje zainteresowanie to to że kogoś tu brakowało.
- Ymm, Piper,
mam pytanie, mogę?
- Jasne,
pytaj.- Zwróciła na mnie swoją uwagę, a ja zobaczyłam że Logan spostrzegł to co
ja.
- Gdzie jest
Chiron i Dionizos? Oni przecież są no
wiesz głównymi no...... nie ważne, rozumiesz no nie?
- Tak wiem o co
ci chodzi.- Skrzywiła się gdy usłyszała te pytanie a uśmiech z jej twarzy
znikł, zastąpił go smutek.- Po drugiej wojnie Gigantów Zeus za pomoc w
zwycięstwie zniósł karę Dionizosowi, a
więc Pan D. wrócił na Olimp.- Po tym spochmurniała jeszcze bardziej.- A Chiron,
pewnego dnia, po prostu go nie było, odszedł a obóz zostawił nam.
W tym momencie Annabeth i Percy, jak przypuszczałam,
weszli do domu. Wysoki chłopak z atletyczną postawą, o pięknych morskich oczach
i czarnych włosach, yhmm w miarę podobny do Nili, cóż rodzeństwo, ciekawo czy
tak samo porywczy i stuknięty.
- No to co się
takiego wielkiego stało, oprócz tego że mamy dwóch nowych i to w miarę
dorosłych herosów.- Spytał, i nie mówił tego z drwiną, a po prostu z troską i
radością, zorientowałam się że nikt mu nie odpowiada.- Hej co jest?
- Och, Percy to
jest Chloe córka Afrodyty- Z uśmiechem podał mi rękę po czym przeniósł ją w
stronę mojego przyjaciela.- A to Logan syn Hermesa.
- Miło mi,
widzę że jesteś z Obozu Jupitera,- To było raczej stwierdzenie które skierował
do mnie, ale prawdziwe pytanie które go nurtowało zadał do Logana- A ciebie
kiedy uznał ojciec, i co chcą bogowie, a raczej co wiecie na temat tego co
macie zrobić i dla którego z nich.
- Percy, dla
twojego ojca.- Obrócił się w stronę Annabeth.- Bo miało dotrzeć ich tu trzech,
a tą trzecią osobą miała być twoja siostra Nila, ale ona znikła.- Chłopak było
lekko zdezorientowany, więc opowiedziałam mu wszystko od samego początku, i nie
zapominając o pozdrowieniach od Thalii.
Przez prawie godzinę nikt nie baczył mi
przerwać słuchali mnie z uwagą, i trochę mnie to krępowało. Ale potem zapadła
cisza, widziałam że muszą to przetrawić ale gdzieś tam jest Nila, w
niebezpieczeństwie bo ktoś od jakiegoś
czasu prubóje ją zabić. Patrząc tak na nich przypomniało mi się to co
powiedziała mi Thalia, i patrząc na ich posępne miny było mi ich po prostu
szkoda. Zrozumiałam wtedy że oni dokładnie wiedzą co mają teraz zrobić, ale nie
chcą tego do siebie dopuścić bo rozumieją że wszystko się zacznie, znów się
zacznie.
- Mamy jedno
zdanie z przepowiedni- Zwróciłam ich uwagę na siebie, jeśli oni tego nie chcą
to ja to powiem.- Potrzeba nam znać resztę, a wy macie wyrocznie, więc chyba
trzeba się do niej pofatygować.
- Tak, masz
rację, ale ani ty ani ona nigdzie się nie wybieracie, a nie możemy powiedzieć
tego samego o Nili.- Podsumowała mnie Annabeth.- A co do reszty tego chaosu, to
trzeba zawiadomić, a najlepiej wezwać rzymian, sądzę że Hazel i Frank zmiłą
chęcią nas odwiedzą.- Starała się powiedzieć to z choć odrobiną entuzjazmu,
lecz nawet sztuczny uśmiech jej nie wyszedł.
- Okej to jest
chyba na obecną sytuację najlepsze z rozwiązań, no a co do mojej- Przerwał,
zastanawiając się nad określeniem Nili, po czym wreszcie to wyksztusił.- co do mojej siostry, jedyne
co możemy to poprosić Grovera i Tysona o pomoc, im ufam najbardziej, a zresztą
to również i jego siostra.
- Czyli jest trzech
półbogów od Posejdona?- Spytałam ze zdziwienie.
- Nie Tyson
jest cyklopem, oni są ze związku bogów z nimfami, tyle że bogowie ich nie
uznają, on jest wyjątkiem.
- Aha-
Odpowiedź Percy'ego mało mi tłumaczyła, ale było to na tyle dziwne że wolałam
nie wnikać.- Niech będzie, no ale wracając do poszukiwań, dlaczego po prostu
sam jej nie znajdziesz?
- Jak miał bym
to zrobić? Satyrowie wyczuwają boskie dzieci, ale my nie.
- Jak to? Ty
nie potrafisz wyczuć ty starych bogów morza czy morskich herosów, czy coś w tym
rodzaju, Nila to potrafiła, odszukała tak Belerofonta i Nereusa.- Byli tym
zdecydowanie zaszokowani, wlepili we mnie gały.
- Chwileczkę ja
na pewno tego nie potrafię, ale jak to wyczuwa morskich bogów?
- No tak, yyy
jakby ci to wytłumaczyć, no jak pies tropiący, czy coś.- Och gdy tu było na
pewno teraz by mnie trzasnęła.
- Piękne
porównanie Chloe- Wtrąciła się moja siostra która najwyraźniej chciała już
opuścić te pomieszczenie.- Ale to teraz nie ma znaczenia, my możemy tylko
wysłać satyra, a wyrocznią zajmiemy się później, pierw trochę się zaklimatyzuj
w Obozie Herosów.
Wszyscy zgodnie zajęli się tym co
ustaliliśmy. Syn Posejdona ruszył prosić swego brata i satyra o pomoc a córka
Ateny zajęła się kontaktowaniem z Rzymem. Ja wyszłam wraz z Loganem i moją
siostrą, rozejrzała się, po czym machnęła do jakiegoś chłopaka, by do niej
podszedł.
- James
zaprowadź Logana do braci Hood, a jeśli ich nie znajdziesz to sam pokaż mu
obóz.- Chłopak kiwną posłusznie głową, i odszedł razem ze wskazanym chłopakiem.
- Widzisz tam tą dziewczynę- Wskazała mi na
długonogą brunetkę
w okularach przeciw słonecznych, i chyba to również jest córka Afrodyty.- To
jest Drew, nasza siostra, ona cię oprowadzi, ja teraz nie mogę, a niestety ona
jest pod ręką.
Ruszyliśmy w jej stronę. Gdy do niej
podeszłyśmy, zdjęła okulary i obrzuciła nas krytycznym spojrzeniem.
- Cóż znowu
przyciągasz jakąś wywłokę, choć i tak jest lepsza niż ty.- Zakpiła z
Piper i chyba zemnie również- Ale jaka grupowa taki domek, a odkąd jesteś nią
ty jest coraz bardziej bez gustu.
- Drew
oprowadzisz Chloe, niestety ja nie mogę- Docinka z ust jej siostry nie zrobiła
na niej żadnego wrażenia, więc to chyba dla niej nie nowość. Po prostu
uśmiechnęła się do mnie z... może nutką współczucia i szepnęła mi do ucha.- Przepraszam
i powodzenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz