piątek, 20 czerwca 2014

Rozdział 15



Rozdział 15
Chloe
  Dzień jak co dzień, Logan na jakiś tam zajęciach więc z nudów postanowiłam przejść się po obozie. Nie było by w tym nić dziwnego gdyby nie to kogo spotkałam. Idę sobie rozmyślając o tym wszystkim i gdy podnoszę wzrok, widzę Nilę która stoi oddalona o jakieś może czterdzieści metrów, i się szczerzy. Wiedziałam że Nico ma ją tu ściągnąć, ale i tak mnie to troszkę zamurowało, zresztą chyba ktoś tu zapomniał mi powiedzieć że nasz Jaś podróżnik właśnie dziś wraca. Ruszyłam w jej stronę szybkim rokiem, jej mina też bardziej zaczynała wyrażać strach łamany z gniewem niż radość. W głowie wszystko mi się kłębiło, a w chwilę stałam już przednią. Cała się napompowałam, uniosłam palec i już chciałam zacząć się na nią drzeć...... ale nie mogłam.
- Nilo Eugenio Russo, czy ty sobie wyobrażasz jak ja się o ciebie bałam!?- Po tych słowach mocno ją przytuliłam, przez te ponad trzy tygodnie naprawdę się stęskniłam.
- Ty się martwiłaś o mnie? Czyli to oznacza tyle że jestem ci potrzebna.- Płynnie wyślizgnęła się z mojego uścisku.- Ach i nie mam na drugie imię Eugenia, ja w ogóle nie mam drugiego imienia.
- Oj nie czepiaj się ja nie mam żadnego interesu ale cała reszta ma.- Zmarszczyła brwi, po czym zareagowała tak jakby coś sobie przypomniała i wyrecytowała przepowiednie. Oszołomiło mnie to troszkę, bo ta cała sytuacja wyglądała tak jakby ona cały czas była. Widząc moje zdumienie zadrwiła.
- A może powiesz mi coś czego nie wiem plotkaro, po trzech tygodniach zapewne wiesz wszystko, no nie?
- Ej ej złociutka, uno nie jestem plotkarą, dos nie wiem wszystkiego i tres no musimy porozmawiać ja ja znam wspaniałe miejsce, często tam przesiaduję z Loganem.
- Och ty i twój wspaniały hiszpański, no ale o ile będziemy tak same to mi pasuje.
Zaprowadziłam ją nad jezioro Herosów. Z tego miejsca za plecami mieliśmy obóz a przed nami na drugim brzegu rozciągało się Miasto Herosów, mieszkali tam ci którzy, no jak by to nazwać ''wchodzili w dorosłe życie'' oczywiście nie musieli tu mieszkać ale tak było najbezpieczniej. Z byt wielu mieszkańców nie liczyło, ponieważ powstało nie dawno, jakoś po tej zamianie przywódców gdy walczyli z Gają. Wiem jeszcze tyle że część naszych starszych obozowych ma się tam przenieść w tym moja siostra, to oznacza tyle że przestanie być grupową dziesiątki, obozem nadal będzie się zajmować ale nie domkiem Afrodyty. Wiec nasunęła mi się taka myśl czy może nie pobawić się i nie zmienić życia mojemu rodzeństwa w piekło, oj kuszące, kuszące.
- Ahaaa, to teraz powiedz mi czemu się tam szczerzysz?- Wyrwała mnie z zamyślenia Nila.
- Oj miałam po prostu swoje złowrogie myśli.- Obydwie się roześmiałyśmy.
- No ale wspomniałaś że przychodzisz to często z Loganem co u niego kręci się ktoś koło niego?- Spytała z uśmiechem.
- Ma się dobrze no i w sumie to jest…..
- Żartowałam z tym drugim pytaniem i to potwierdza moją tezę że jesteś plotkarą.- Cóż dowie cię sama że z nim jesteś.
- Ciężko żebym tego akurat nie wiedziała.- Mruknęłam cicho pod nosem, a moja przyjaciółka spojrzała na mnie pytająco.- Nic, nic. Ty mi lepiej powiedz czy ty tam jakiegoś Giuseppe nie poznałaś.- Na chwilę zmarkotniała po czym rzuciła krótkie ''i to ilu''.
  Rozmawiałyśmy jeszcze oj długo aż do pory kolacji, aż przyszedł po nas Logan by powiedzieć że już i tak się na nią spóźniłyśmy. Ale przez ten czas wszystko jej opowiedziałam znaczy bardziej o tych sprawach związanych z wojną. Nie rozmawiałyśmy bardziej osobiście, za dużo mi zajęło samo opowiedzenie o tym co się dzieję teraz w obozie, a może po prostu problem leżał w tym że od ponad miesiąca nie miałyśmy innego tematu bo to nam zajmowało zbyt wiele czasu. Po drodze do jadalni Nila powiedziała żebyśmy poszli na kolację sami bo ona jest umówiona z bratem i całą resztą w wielkim domu, miała odbyć się narada by dowiedzieć się czegoś więcej o ile moja przyjaciółka wie coś więcej.     
Nila
Po rozmowie z Chloe, udałam się do Wielkiego Domu, tak jak kazał mi Percy. Kiedy szłam, zobaczyłam że w drzwiach czeka na mnie mój brat. Wchodząc po schodach zauważyłam leżącego przy wejściu psa. Był to buldog francuski. Zawsze podobała się mi ta rasa. Schyliłam się i pogłaskałam go za uchem. Chyba podobało mu się, bo zaczął się do mnie przymilać i mrużyć oczy.
-Jaki on słodki - powiedziałam do Percy'ego. Ten podszedł do mnie i przysiadł tuż obok.
-Też tak myślę, ale inni tak nie sądzą. Nie wiem, co im nie pasuje w tym słodkim małym piesku - powiedział wstając i wyciągnął rękę. Złapałam ją i weszliśmy do pomieszczenia. Na środku stał ogromny stół, wokół którego stały już zajęte krzesła. Przeniosłam wzrok na twarze. Niektórych znałam, np. Reyne, Hazel, Franka, ale niektórych widziałam po raz pierwszy na oczy. Percy przedstawił mnie tym, których nie znałam. Poznałam najpierw Clariss, córkę Aresa.
-Dobrze, że w końcu do nas przyszłaś – opuściłam wzrok na podłogę – oj nie przejmuj się, twój brat przysporzył nam więcej problemów niż ty – popatrzyła na Percy’ego. Ja również na niego spojrzałam pytającym wyrazem twarzy.
- Później ci opowiem – powiedział i przedstawił mnie reszcie. Poznałam jeszcze Piper, córkę Afrodyty, Jasona syna Zeusa i Leo, syna Hefajstosa. Przypomniał mi się Remus, przecież też jest synem boga kowali. Poznałam również przyjaciela syna Pana Mórz, Grovera, satyra. Kiedy już wszystkich znałam usiadłam na wolnym krześle. Zauważyłam, że naprzeciwko mnie jest jeszcze jedno wolne miejsce. Nie zdążyłam zadać pytania, kto jeszcze ma przybyć, kiedy ktoś wszedł do pomieszczenia. Siedziałam akurat tak, że widziałam drzwi. Przeszły mnie ciarki.
-Ooo, widzę że jednak wróciłaś – zwrócił się do mnie syn Hadesa, Nico. Mieszały się we mnie różne emocje, od gniewu na chłopaka aż do lęku o Remusa. A co jeśli nie dotrzymał słowa i zrobił coś dla syna Hefajstosa? Jakby mój wzrok umiał zabijać, Nico leżałby już martwy. Chociaż i tak mu niewiele brakuje, nie? Syn boga umarłych usiadł na wolnym krześle i patrzył na mnie z kpiącym uśmiechem. Miałam ochotę wtedy rzucić się na niego i zedrzeć ten uśmieszek z twarzy. Ale jakoś się powstrzymałam.
-No więc, może zaczniemy od tego co już wiemy – powiedział mój brat – mamy dwie przepowiednie, niektóre wersy już się spełniły, niektóre nie. Piper może powtórzysz swoją? – poprosił córkę Afrodyty.
- No to tak:
„Czyż pewna tego co zobaczyła?
  A może dawna zmora powróciła?
  Wątpliwości zdrada rozwieje, tego co w herbie ptaka zdrajca nadzieje.
  Wojna odłożona będzie, lecz co się nie odwlecze to nie uciecze.
  Śmierć podziwem się stanie, choć oszustem na wybawienie
pozostawionym zostanie.” – powiedziała dziewczyna.
-No właśnie, zdrajca to ten który przebił Annabeth włócznią, to wiemy. Ale reszty za bardzo nie wiemy, może ty wiesz? – zapytał się mnie syn Posejdona. Pokręciłam głową na znak, że nie mam pojęcia, co było zresztą prawdą. – No dobrze, tak myślałem, ale jest i druga przepowiednia. Hmmm, jak to szło?
-Aby zmiana trwała, krew przelana… - zaczął Leo.
-…Słowo dane, nie może być złamane.
Czterech herosów w walce polegnie
Albo zwycięstwo ich świat obiegnie.
Bóg strapiony, przez braci potępiony,
Trudny wybór stawi i przed nim syna postawi.
Nazywany przyjacielem, stał się burzycielem,
Przymierze w starym świecie,
Tymczasowy kres przyniesie.” – wyrecytowałam resztę przepowiedni. Wszyscy wlepili we mnie oczy. Chyba nie spodziewali się, że będę ją znała.
-Tak to właśnie to – powiedział jakby zbity z tropu syn Hefajstosa – skąd ją znasz?
-Miałam sen i zobaczyłam w nim te słowa na kartce – powiedziałam.
-Co jeszcze było w tym śnie? – zapytała się Hazel.
-Byłam w lesie i zobaczyłam właśnie tą kartkę, która była przyczepiona do drzewa za pomocą miecza. Kiedy dotknęłam broni, poczułam w okolicach brzucha ból i kiedy tam spojrzałam, moje ubranie było całe we krwi – skończyłam opowiadanie mojego snu. Wszyscy mieli skupione twarze i myśleli nad czymś gorączkowo. W pewnym momencie Percy odezwał się.
-Obiecywał ktoś coś komuś? – zapytał się wszystkich. Każdy pokręcił przecząco głową.
– W takim razie znowu nic nie wiemy, ale czekajcie – powiedział mój brat i przeniósł wzrok na mnie – Nila, a ty? – musiałam sobie przypomnieć, ale nic nie przychodziło mi do głowy.
-Nie przypominam sobie, ale jak coś to dam znać.
-Dobrze, wiemy tyle że piąty i szósty wers jest o Nico, tyle że nie wiemy jaki to był wybór – powiedział przenosząc wzrok ze mnie na syna Hadesa. Chłopak popatrzył na niego, ale nic nie powiedział. – No trudno, chyba się nie dowiemy. Ten przyjaciel, co stał się burzycielem to jakiś zdrajca, ale nie wiemy kto to jeszcze. A i jeszcze ta czwórka herosów. Mamy już trójkę – powiedział.
-A kto jest tą szczęśliwą trójką? – powiedziałam z sarkazmem. Współczułam już im. Tym razem odezwał się Jason.
-Nie domyślasz się? – kiedy ruchem głowy stwierdziłam że nie, kontynuował – Chloe, Logan i ty. Otworzyłam szerzej oczy.
-Ale, ale, jak to? – zapytałam się jak głupia.
-Wam kazał Posejdon przybyć tutaj, więc raczej oczywiste, że tu o was chodzi – powiedział Percy – dobrze, mamy trójkę, ale w przepowiedni jest o czwórce herosów, więc kto jest tym czwartym? Nila, może poznałaś we Włoszech kogoś, kto mógłby być tym ostatnim? – zapytał się mnie. Dobrze wiedziałam, o kogo chodzi. Remus. Nie mogłam im powiedzieć o nim. Przecież w przepowiedni jest o polegnięciu w walce. Musiałam go chronić, choćby własnym życiem. Spojrzałam na syna Hadesa. Wiedział o Remusie i domyślał się że to o niego chodzi, ale siedział cicho i patrzył na mnie z kpiną. Zastanawiał się czy powiem im o synu Hefajstosa, wyznaczając mu w ten sposób wyrok, albo skłamię chcąc go chronić. Spojrzałam na niego z pełną nienawiścią. Jak on mógł mi się kiedyś podobać?
-Niestety nikt nie przychodzi mi do głowy – powiedziałam wciąż patrząc na Nico. Miał wyraz twarzy Nie spodziewałem się takiej decyzji. Podniosłam jedną brew do góry i przechyliłam lekko głowę. Chłopak prychnął i odwrócił się w kierunku mojego brata.
-Czyli niewiele nam pomogła. Chyba to już koniec narady – powiedział. Wszyscy zgodzili się i zaczęli wychodzić z pomieszczenia. Ja wciąż siedziałam na swoim krześle. Percy powiedział, że zaraz po mnie przyjdzie, pokazać mi obóz i mój domek, znaczy nasz. Kiedy myślałam, że jestem już sama. Położyłam łokcie na blacie i oparłam głowę na rękach. Zastanawiałam się czy dobrze postąpiłam, kiedy wyrwał mnie z przemyśleń czyjś głos za mną.
-Oj nie ładnie tak kłamać – powiedział syn Hadesa – dobrze wiemy, że tym czwartym herosem jest prawdopodobnie Remus, twój chłopaczek.
-Zamknij się i wyjdź – powiedziałam powoli tracąc kontrolę nad sobą.
-Może i jego tu przyprowadzę, sądzę że jest nieźle wkurzony na ciebie, jak powiedziałaś że masz innego, ale jak dowie się że jesteś w niebezpieczeństwie to rzuci wszystko i pospieszy ci z pomocą, nie zważając na nic i wtedy już go tak nie ochronisz – powiedział. Kiedy go poznałam, pomyślałam że można mu ufać, że nie skrzywdzi mnie, ale teraz nie byłam tego pewna.
-Nie masz prawa mu nic zrobić – powiedziałam cicho patrząc w dal.
-Bo co mi zrobisz? – zapytał z kpiną. Nie wytrzymałam i szybko wstałam, zdejmując przy okazji spinkę i przyłożyłam mu miecz pod gardło, a że stał pod ścianą to nie miał jak uciec. Głupi uśmieszek nie chciał mu zejść z twarzy. Patrzyłam na niego z nienawiścią, no może nie tak ostro, ale na pewno nie przyjaźnie.
-Spróbuj mu coś zrobić to zapłacisz za to własną głową – wycedziłam przez zęby. Nie przejął się tym za mocno, więc zwiększyłam nacisk na jego szyję.
-Nie miałabyś na tyle odwagi, aby mi coś zrobić – powiedział mniej już się uśmiechając.
-Założymy się?
-Spokojnie, spokojnie, umowa to umowa.
-Nila, już jest… - przerwał Percy, kiedy zobaczył mnie z mieczem i Nico bez szans na obronę – co wy robicie?
-Nic – powiedziałam oschle, odłożyłam miecz i wyszłam z Wielkiego Domu – sama sobie poradzę – zwróciłam się do brata i pobiegłam jak najdalej. Usłyszałam jeszcze jak Percy, pyta się o co poszło. Niestety nie usłyszałam już odpowiedzi. Byłam tak pochłonięta rozmyślaniem, że nie zauważyłam że wszyscy których spotkałam po drodze, stają i przyklękają. Spojrzałam w górę i zobaczyłam nad sobą mały trójząb, który powoli znikał.
-Serio? – wkurzyłam się na ojca. I tak byłam już uznana, to po co drugi raz? Nie chciałam słuchać teraz uwag na temat Posejdona i pobiegłam przed siebie.
-Nila! – usłyszałam głos Logana, ale nie zatrzymałam się, aby porozmawiać z nim. Dobiegłam aż nad zatokę. Weszłam na mostek i usiadłam wpatrując się w wodę. Musiałam się uspokoić. Za sobą słyszałam rozmowy, śmiechy innych obozowiczów. Czułam, że znowu będę odludkiem, chociaż Percy’ego lubią to może jest i dla mnie szansa. Nagle poczułam na ramieniu czyjąś rękę. Odwróciłam się i zobaczyłam mojego brata, najdzielniejszego herosa tych czasów.
-Może jednak cię oprowadzę – zaproponował z uśmiechem na twarzy i wyciągnął do mnie rękę. Złapałam ją i poszłam zwiedzać mój nowy dom. Chciałabym w nim mieszkać znacznie dłużej niż było mi to dane. Nie wiedziałam, że przez ten cały czas obserwował mnie chłopak, którego kiedyś uważałam za przyjaciela, a w przyszłości zdradzi mnie w najokrutniejszy sposób.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz